Pyrkon, czyli w wolnym tłumaczeniu Ziemniakon. Naprawdę nie wiem o co z chodzi z tą nazwą... pewnie taki wymysł fanów, którzy dla zabawy nosili ziemniaki a nawet czasami nimi rzucali. Kilka słów wstępu, nie chciałbym was zanudzać kolejnym "Jak to wspaniale było na konwencie działo się to to i tamto" to zbyt proste... wolałbym jednak powiedzieć co odróżnia Pyrkon od innych konwentów, w których uczestniczyłem. Warto przy tym zaznaczyć, że dotychczas uczęszczałem tylko na konwenty mangowe. Pyrkon to stanowczo najlepszy pod względem organizacji konwent, na którym dane mi było się bawić. Byli w stanie zaakredytować około 10 tysięcy osób (gdyż tyle ich było na początku kolejki) w niespełna dwie godziny. Ale może od początku. Przybyłem na stację w Poznaniu około godziny 14:30 po niespełna 7 godzinach jazdy z Krakowa. Towarzyszyła mi moja zacna koleżanka z Rzeszowa, a jednocześnie przewodniczka po Poznaniu, w którym byłem pierwszy raz czyli Exifri. Zmęczony i zmartwiony tym, że pewnie będę musiał się teraz tłuc autobusem z przystanków by dojechać na conplace. Jakież było moje uradowanie gdy dowiedziałem się, że miejsce konwentu znajduje się dosłownie na przeciwko dworca głównego. Lokalizacja okazała się strzałem w dziesiątkę. Nie dosyć, że przyjezdni mieli niesamowicie komfortową sytuację, to jeszcze do tego jest dworzec, przepełniony sklepami, fastfoodami, lodziarniami. Tak więc pierwszy punkt dla Pyrkonu: Miejsce, dajemy plusik + Co więc dalej po 5 minutkach drogi na conplace pozostało się jedynie zarejestrować. Ku mojemu zaskoczeniu nie było kolejki do kasy... były do wejścia. No w każdym razie podeszliśmy wraz z Exi do przyjemnej pani, która wręczyła nam identyfikatory i już mogliśmy wejść na teren konwentu. I teraz jak się wchodziło... na odwrocie identyfikatora mieliśmy kod kreskowy który po przyłożeniu do bramki pozwalał nam spokojnie przejść. Fajne, wygodne i co najważniejsze brak uciążliwych ochroniarzy patrzących się na nas tak jakbyśmy wszyscy mieli pod pachą alkohol. Nie, żartuję... ochroniarze na konwentach są spoko. Ale trzeba przyznać, że są nie raz i nie dwa dramy z ich udziałem. Przy wejściu za to stali Gżdacze, którzy rozdawali nam torebeczki z "ekwipunkiem" konwentowym. W owej torebeczce znajdowały się następujące przedmioty: plan atrakcji wersja BIG, o której opowiem oddzielnie gdyż NIESAMOWICIE mnie zachwyciła, wersja Small, którą można by dawać jako lekturę szkolną do podstawówki (było z 200) z mini mapą na tyle, kostka do gry łudząco przypominająca tę z reklamy Pyrkonu i darmowa gra na tablet/iphone czy komórkę z androidem, która z pewnością ucieszyła wszystkich nerdów. To wszystko opakowane w ładną papierową torebeczkę, aby się łatwiej nosiło w przypadku braku kieszeni. Kolejny plusik dla Pyrkonu za sprawną obsługę kolejki oraz ciekawy asortyment, bardzo elegancko zapakowany ku wygodzie uczestników :) + A teraz właśnie kolejna sprawa... plan atrakcji. Coś NIESAMOWICIE WYGODNEGO. Otrzymaliśmy dwie wersje, mała coś koło A5 ładnie oprawioną, wyglądała mniej więcej jak jakaś fajna manga, aż myślałem że dali nam coś poczytać. Około 150-200 stron opisów atrakcji, samych atrakcji wraz z godzinami oraz opis kto organizuje i jakie będą fejmy. Standardowy informator tyle, że na Pyrkon, na którym dzieje się więcej. Druga wersja większa czyli A4. I tutaj zwykły plan atrakcji jak na większości innych konwentów, ale ponieważ to Pyrkon i dzieje się wiele w wersji A4. Zobaczyłem coś czego jeszcze nigdy nie widziałem i muszę przyznać, że jestem zadowolony. Mianowicie, gdy na wszystkich innych konwentach, na których byłem sale i ich nazwy były napisane na górze jako kolumny tabelki, zaś godziny w wierszach po lewej stronie. Tutaj było na odwrót... można by się sprzeczać co jest wygodniejsze jednak ja uważam, że lepiej jest przeglądać tylko dana godzinę, która jest teraz, czy też która będzie i nas interesuje bez niepotrzebnego przewracania karteczek, w tych zwykle małych planach atrakcji. Generalnie informator jak informator... większy plan atrakcji był bardziej przejrzysty i lepiej mi się go czytało niż na innych konwentach, gdy często muszę wielokrotnie mrugać na jakieś nawalone na siłę teksty w planie atrakcji. Plusik ;) + Teraz czas na "sleepy". Były dwa rodzaje, szkoła oraz hala. W szkole nie byłem, przyznaję się, ale spodziewam się standardowego widoku z konwentów (chociaż Pyrkon cały czas mnie zaskakuje). Jednak nocowałem w hali i to było coś niesamowicie dobrze ogarniętego. Wreszcie ktoś zrobił z tym porządek. Wszyscy czytający pewnie teraz myślą "z czym porządek?". Nie wiem jak wielu z was to przeszkadzało, jednak ja bardzo lubię chodzić bez walających mi się pod nogami rzeczy. I na Hali właśnie to było. Pomarańczową taśma były wyznaczone strefy gdzie można było się rozłożyć takie prostokąty pomiędzy którymi było całkiem sporo wolnej przestrzeni po której chodzili ludzie. Dzięki takiemu rozwiązaniu mamy: A) mniej podeptanych ciuchów/cosplay'ów/karimat, oraz B) więcej swobody ruchu. Na hali znajdowały się również 3 kabiny po 4 prysznice w każdej, do których o dziwo wcale nie było kilometrowych kolejek. Dodatkowo dwie ubikacje damskie i męskie na dole hali, gdzie rano była niesamowicie wielka kolejka do kabin z toaletą. Warto jeszcze zaznaczyć, że w Hali przeznaczonej do spania było oddzielone ścianą miejsce, gdzie znajdowały się sale Manga 1 i Manga 2. Tak były aż dwie sale przeznaczone na atrakcje mangowe. Konwent ten (jak każdy inny) ma też swoje minusy. W tym konkretnym zauważyłem dokładnie aż jeden. Ale do rzeczy: Pierwszą poważną sprawą jest gastronomiczny asortyment konwentu. 10 zł za jajecznicę na maśle z bułeczką to trochę za dużo. Ale znów zapanował chaos... zacznijmy wiec od początku. W sobotę drugiego dnia konwentu postanowiłem rozejrzeć się po "jadłodajni" konwentowej... a nóż znajdę coś dobrego na obiadek w okolicy konwentu. Na zewnątrz było coś na rodzaj grilla gdzie sprzedawali coś na rodzaj pizzy tyle, ze na cieście chlebowym, myślę, że to dla fanów fantastyki aczkolwiek wyglądało bardzo apetycznie. Całkiem spore i jedyne 13 zł, najadłbym się tym na obiad jednak nie skusiłem się, tym niemniej polecam jeżeli trafilibyście na coś takiego... gdzieś. Gdy jednak wszedłem do środka moim oczom ukazała się wielka hala zdolna pomieścić z pięć tysięcy osób. Może więcej i nie, nie przesadzam. Na wspomnianej hali mieliśmy całkiem spory wybór barów w których mogliśmy się stołować. Bistro (śniadania, obiad i kebab), pizza, bar sałatkowy oraz bar kanapkowy. Po kolei: Bistro- poza kebabem... nie polecam nic. Nie ze względu na jakość, której nie miałem okazję sprawdzić, ale ze względu na cenę. Bar kanapkowy: podszedłem... odszedłem. Ceny koło 4-5 zł nie są w pełni zadowalające tym bardziej, że wygląd czy wielkość kanapek wcale nie powalały. Bar Sałatkowy: dokładnie to samo co w kanapkowym. Sami Gżdacze twierdzili, że na conplace nie znajdę nic w normalnych cenach do jedzenia i lepiej skorzystać z wielu barów/jadłodajni/fastfood'ów wokół hali (w końcu byliśmy w centrum miasta). I tym właśnie kończę mą recenzję na temat Pyrkonu. Podsumowując: było świetnie! Najlepiej zorganizowany w Polsce konwent 10/10. Dużo zabawy przez aż 3 dni za nie wielką kwotę (bo 50 zł za trzy dni konwentu na taką skalę to jest niewiele). Z przyjemnością udam się na następną edycję Pyrkonu i polecam to każdemu kto jeszcze nie miał ku temu okazji.
Tagi Konwenty