Przyjąłem sobie kiedyś takie założenie, iż nie będę recenzował konwentów „schematycznie”. Wiele razy słyszałem „co powinna zawierać dobra recenzja”, jakie punkty powinny się w niej znaleźć . Stwierdzam jednak, że nie na tym rzecz polega. Bowiem każdy konwent jest inny, ma swoje plusy i minusy, i jestem przekonany, że czytelnicy wolą się o nich bezpośrednio dowiedzieć z relacji, niż po raz kolejny czytać, że kolejkon był… albo go nie było.


Imladris, czyli „Krakowski Weekend z fantastyką,” pomógł mi jedynie utwierdzić się w takim przekonaniu. Konwent ten z pewnością różnił się od każdego, na jakim dotychczas miałem przyjemność zagościć, pod wieloma względami, chociaż najbardziej zauważalnymi była mała ilość uczestników, mała szkoła konwentowa oraz brak cosplay’u.


Zacznijmy jednak od początku, przybyłem do szkoły konwentowej po raz pierwszy w piątek 3.10.2014 około godziny 21:00 by zrobić małe „rozpoznanie terenu”. Jako, że mieszkałem dosyć blisko szkoły z atrakcjami konwentowymi nie nocowałem w sleepach. Co zaś do samej szkoły, na samym wstępie urzekł mnie wkład pracy jaką włożyli organizatorzy by podkreślić konwencję eventu. Już na samym wejściu czuć było powiew grozy z samego śródziemia. Po szybkiej akredytacji zwiedziłem nieco szkołę, jak już wspominałem- niewielką. 2 Piętra i parter wypełnione kilkoma salami, w tym na parterze i 1 piętrze po jednej dużej. Skupić się teraz należałoby na 1 piętrze, gdyż to tam odbywała się chyba najciekawsza (moim zdaniem) atrakcja tego konwentu, czyli potyczki w gry planszowe. Jakby nie patrzeć, jest to chyba wizytówka fantastów i w tym miejscu przypomnieć należy, że i ten konwent był z rodzaju „Fantazy” nie „Manga&Anime”. W każdym razie sala z grami planszowymi zrobiła na mnie duże wrażenie, mimo iż w piątek w szkole konwentowej nie było prawie nikogo, ona była wypełniona po brzegi, a obserwacja zaciętych pojedynków w różnorakich uniwersach sprawiała mi nie małą frajdę. Po tymże wstępnym rozeznaniu w terenie konwentu udałem się na moją skromną posiadłość zażyć nieco snu.


Drugiego dnia- w sobotę spodziewałem się zastać tłumy konwentowiczów, aż bałem się czy będę mógł spokojnie przejść korytarzami, gdyż jak wspominałem szkoła do największych nie należała. Okazało się jednak, że takich problemów nie będzie, gdyż ludzi było po prostu niewiele, na oko 400-600 osób, niestety nigdzie nie udało mi się pozyskać informacji o konkretnej liczbie uczestników, jednak organizatorzy byli zadowoleni z frekwencji. Co zaś do atrakcji w drugim dniu, było ich oczywiście więcej, poza standardowymi panelami/wiedzówkami/LARPAMi były dwie „duże”, wspomniana wcześniej sala z planszówkami oraz całkiem sporych rozmiarów ogródek, w którym odbywały się różnorakie zawody z dziedziny „rycerskości”. Można więc było strzelać z łuku, czy też wziąć udział w wielkiej bitwie wybierając najbardziej dogodną dla siebie broń. Dało się  zauważyć wojowników z mieczem i tarczą, dwiema broniami czy też wielkimi broniami dwuręcznymi. Skoro już wspomniałem o „ogródku” musze bardzo pochwalić konwentowe „gastro”, które tutaj reprezentowała „knajpa” „Pod Rozbrykanym Kucykiem” (Fani LoTR wiedzą ;)), przedstawiająca się w postaci grilla, napojów oraz słodyczy. Każdemu daniu została nadana nazwa adekwatna do konwencji, czyli śródziemna. Mieliśmy wiec, między innymi: „Sok Entów (Tymbark)” „Wodę Źródlaną(Mineralna)”, czy też „Napój Orków(energetyk)”. Można też było zjeść z grilla kiełbaski i ziemniaczki w pysznym sosie czosnkowym. Co również bardzo ważne, poza dostosowaniem menu do konwencji, „gastro” zatroszczyło się również o meble. Mieliśmy do dyspozycji kilka stołów będących replikami tych średniowiecznych, czy też świeczniki, również utrzymane w takim klimacie, nadawało to wiele przyjemności ze zwykłego spędzenia czasu przy kubku kawy, a szczególnie gdy usiadło kilka osób w strojach średniowiecznych ;). Brakowało jeszcze tylko tańczących na stole Hobbitów i przygrywającej im przyjemnej melodyjki. Dalej ciągnąc temat świetnego odniesienia do konwencji zaznaczyć musze fotostudio, gdyż po raz pierwszy dane mi było zobaczyć takie, gdzie każdy uczestnik mógł wypożyczyć sobie strój do zdjęcia. Nie trzeba było wiec być cosplay’erem by uwiecznić się na Imladris w niecodziennym stroju. Bardzo fajny pomysł!

 

Na koniec pragnę jeszcze bardzo pochwalić Obsługę Konwentową. Dawno nie byłem świadkiem tak fachowej oraz, co najważniejsze, szybkiej pomocy. Nikt nie narzekał, nie ślimaczył się, po prostu robili to co było potrzebne, dzięki czemu wystawcy mogli się szybko rozłożyć, a prowadzący panele nie mieli żadnego problemu z salą czy sprzętem… bo gdy się pojawiał… wraz z nim pojawiała się obsługa by go rozwiązać.
 

Relacja z Imladris

Plusy

Konwencja!

Obsługa Konwentowa!

Minusy

Lokalizacja

Mała Szkoła Konwentowa

85 10