Akcja Zankyou no Terror rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości w dobrze nam znanym państwie - Japonii. Dwóch nastolatków niemających imion (posiadają jedynie przydomki Dziewięć oraz Dwanaście) chcą obudzić świat z głębokiego letargu. Zamierzają tego dokonać za pomocą ataków terrorystycznych. Policja nie zamierza przyglądać się bezczynie. Do czynnej służby powraca cieszący się wątpliwą sławą detektyw Kenjirou Shibazaki. Czy uda mu się ocalić mieszkańców Tokio? I co w tym wspólnego mają amerykańskie służby?

 

 

Początek pierwszego odcinka skupia się na efektownej scenie napadu i pościgu. Takie szybkie wprowadzenie daje nam zobrazowanie spektaklu przyszłych wydarzeń. Niestety dla mnie było to jednorazowe nasilenie emocji wynikające z obrotu wydarzeń. Szybko się okazało, że klimat sensacyjnej akcji, przepełnionej atmosferą niesamowitości jest bezbarwny. To nie przeszłe wydarzenia i zwroty akcji wywołują doznania, to tylko oprawa techniczna w postaci ścieżki dźwiękowej i kreski. Jestem też rozczarowany klasyczną zabawą w "kotka i myszkę" znaną z wielu kryminałów. Dlatego jest do czego porównywać. To wyglądało tak, że policjanci wygadali się co będą sprawdzać przy próbie rozwiązania sprawy, więc terroryści mogli odpowiednio zatrzeć ślady. Czyli tak jakby anime puszczono od tyłu. Zatem nie było genialnego pojedynku "dobrych" ze "złymi" pełnego nieoczekiwanych wydarzeń, pojedynków czy poszlak. Tak dobrze znanego osobą oglądającym "Death Note". Fabuła ułożyła się w prostą ścieżkę pełną wymuszonych zależności, która na pierwszy rzut oka wygląda spójnie. Założenia pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami okazały się wyraźnie błędne w ostatnim odcinku. Wyszła hipokryzja, aby dać koniecznie zakończenie wymyślone przez twórców, a nie to co wynika z logicznego toku wydarzeń. To jednak nie koniec wad. Trzeba dobić opowiedzianą historie. Ta jest doskonale znana każdemu kto obejrzał anime "Monster" z 2004 roku. Z jednego z wątków, zrobiono "tajemniczą" fabułę Zankyou no Terror. Pierwszy raz jestem świadkiem takiej kopi. Zazwyczaj "zapożycza" się pojedyncze elementy, ale nie na taką skale.  

 

 

Detektyw Kenjirou Shibazaki został przez moją osobę poniekąd przedstawiony wcześniej, ale trochę jeszcze o nim opowiem, albowiem jest to jedna z głównych postaci i na to zasługuje. Standardowo, jak na swoją profesje zaniedbuje swój wygląd, przez pewne zdarzenie traci wiarygodność w policji, staczając się na samo dno, ale utrzymuje się w jednostce tylko dzięki wcześniejszym zasługom. Do tego musi wykazywać maniakalne zainteresowanie swoim celem i oczywiście jest tak inteligenty, że nie da się z nim dyskutować. Może terroryści w postaci Dziewiątki i Dwunastki będą bardziej oryginalni? Trudno zrozumieć co dokładnie Dziewiątka ma na myśli, najlepiej określić go męską wersją tsundere. Dzięki temu jego chłodne spojrzenie na ocenę sytuacji nie raz pozwoli wyjść wszystkim cało z opresji. Jego siłą napędową pchającą go do celu są dręczące go koszmary. Niestety ze względu na ekstrawagancje towarzysza pozostał w cieniu, jako zrzęda. Dwunastka jest zdecydowanie bardziej osobliwy i interesujący. Niepowtarzalny charakter, który często dziecinie oraz żywiołowo reaguje w stosunku do Lisy. Razem tworzą kontrastowy duet.

 

 

Ważną rolę w "Zankyou no Terror " odgrywają kobiety, których obecność i działania nie pozostają bez wpływu na wydarzenia pokazane w serialu. Lisa Mishima jest typową przedstawicielką wątku aspołecznego w anime. Złośliwi powiedzą, że jedynym dowodem jej życia jest bicie sera, a w sumie nikogo to nie obchodzi. Na szczęście to jest anime, więc pojawił się anioł z nieba... Dołącza do terrorystów tworząc razem z nimi komitywę. Tylko pozornie jest do niczego, a tak naprawdę jest potrzebnym uzupełnieniem. Dzięki niej, męska cześć ekipy przestaje się skupiać tylko nad dziełem życia, a zaczyna odczuwać przyziemne potrzeby. Zwłaszcza Dwunastka może się dzięki niej poczuć, jak zwykły nastolatek. Mimo, że to była tylko chwila to i tak młodociani terroryści zasmakowali życia tak dobrze znanemu każdemu z nas. Natomiast Piątka zostaje głównym antagonistą dla komitywy. Jak to czarny charakter, jest szalona i ekscentryczna, a przynajmniej taka miała być w domyśle. Rzeczywistość wygląda tak, że odgrywa swoją rolę i tyle. Tej postaci brak charyzmy, czegoś niezwykłego w jej osobie, niepowtarzalnego "ja".

 

 

Warto zaznaczyć, że kreska prezentuje zachwycający poziom. Niezwykle płynna animacja, ruchy postaci wyglądają żywo, a praca kamery jest dynamiczna. Efekty specjalne wyglądają efektownie i to bez widocznego CGI. Ładna paleta kolorów, które są stosunkowo zróżnicowane, jednocześnie skupiają się na kolorze niebieskim oraz szarym. Podczas eksploracji budynków można zauważyć dopracowanie poszczególnych elementów. Tła to następny powód do zachwytów - piękne krajobrazy. Aczkolwiek budżet chyba tego nie wytrzymał czasem odczuwalny jest spadek jakości. Dla samego dreszczyku emocji podczas scen z podkładem muzycznym warto zobaczyć anime. Zatem OST'y są odpowiednio dopasowane do sytuacji. Terroryzm ze ścieżką dźwiękową od Youko Kanno nigdy nie był tak stylowy. Czołówka jest przyjemna dla ucha, a oprawa wizualna ładnie się prezentuje. Zdecydowanie lepiej przypadł mi do gustu ending, który jest bardzo klimatyczny.

 


Dynamiczna akcja, ładna kreska, bardzo dobre udźwiękowienie to tylko oprawa techniczna. Bez dobrej fabuły i spójności scenariusza nic z tego nie będzie. Zawiodłem się brakiem fascynującej historii, brakiem stresu podczas niebezpiecznych akcji oraz brakiem tragicznych okoliczności nie będących przedramatyzowaniem. Oglądałem "Zankyou no Terror" bez zwykle towarzyszącego mi uczucia do bohaterów. Nie doznałem emocji, które są bardzo ważne w kwestii dobrego zapamiętania anime. Po obejrzeniu pozostanie mi tylko zirytowanie zepsutym zakończeniem. Dlatego anime polecam osobą mniej wymagającym wciągającej fabuły, a lubiącym kino akcji :)