Tajemnicza kobieta, która określa się mianem stratega przybywa na zapominaną wyspę z zamiarem pozyskania narzędzia, które pomoże jej w zbyciu dwunastu legendarnych mieczy. Ona potrzebuje fechmistrza, który sam siebie nazywa mieczem. Od momentu ich spotkania zaczyna się przygoda. Droga do sukcesu nie będzie jednak łatwa, gdyż po potężny oręż sięgnie też zdradliwy klan ninja oraz właściciele tak łatwo nie oddadzą swojego skarbu.

 


Japońska kultura, a dokładniej czasy szogunatu to bardzo ciekawy dla mnie temat, który jest przedstawiany w anime. To co jest mi obce poruszano w wygodny do oglądania sposób. Głównie dlatego postanowiłem obejrzeć Katanagatari. Nie spodziewałem się jednak wystepowania dyskusji w stylu seri Monogatari, pomimo podobnego tytułu. Z takim pierwszym wrażeniem zacząłem liczyć na ciekawą opowieść z iteligentymi dialogami i do końca się nie zawiodłem. Jednak nie mogę być w pełni zadowonym, albowiem fabuła niezbyt mnie zaiteresowała. A może w ogóle nie powinna?

 


Motyw przewodni polegający na zbieraniu czegoś w tym wpadku mieczy to prosty sposób na nadanie bohaterom celu, do którego powinni dążyć, a przy okazji podczas wedrówki można przedstawić różne prygody. Tak powstała mało porywająca fabuła, która nie ma zbyt wiele zmyślnych zwrotów akcji, gdyż widz szybko odgadnie schemat wydzarzeń. Co nie znaczy, że można się nudzić. Powody są dwa. Jednym z nich jest akcja, albowiem styl walki kyotoryuu (bez użycia miecza) jest bardzo widowiskowy i tu nie będzie bezmyślna wymiana ciosów. Na przeciwnika trzeba znaleść sposób. Drugi to poświęcenie znaczącej uwagi bohaterom. Dzięki licznym rozmową uzyskujemy niezbędne informacjie do zrozumienia świata przedstawionego oraz dowiemy się wiele o postaciach, nawet o tych mało znaczących na kilkanaście minut. Jest to wystarczająca ilość czasu, aby odczuć empatie w stosunku do nich i zrozumieć ich smaych. Wtedy pojawiają się przed nami dylematy. Co jest złe, co dobre, a może to tylko mniejsze zło? To właśnie przyglądanie się relacją oraz wnioskowanie stanowi największą zaletę Katanagatari. Długa wymiana zdań, a wtedy traci się poczucie czasu, nastepuje koniec odcinka.

 


Początkowe wykreowanie dwójki głównych bohaterów na pozornie zwykłe postacie, jakich wiele w innych anime to dobry pretekst do ich lepszego rowijania. Togame poznajemy, jako porywczą (dla mnie) loli nie ufną w stosunku do każdej napotkanej osoby, nic ciekawego. Szybko jednak okazuje się, że jest to tajemnicza i całkiem rozmowna osoba, która iteligentnie prowadzi rozmowy, aby osiągnąć tylko jej znany cel. Dlatego bardzo ją polubiłem, to nie jest irytująco hałaśliwy byt, który wpada w monotonię przez swój niezbyt rozbudowany charakter. Jest przesłodka, nie raz pokazując, że to głównie na niej skupia się uwaga widza. Natomiast Shichika to typowy wojwnik posiadający niesamowite umiejętności. On nie staje się silny, jest taki od chwili poznania. Czyli nie ma nagłego przepływu mocy, gdyż zwiękoszony poziom emocji mu na to pozwala, a to jest bezsensu. Może się wydawać, że jest głupi i daje się wykorzystywać, jak narzędzie. To są pozory, tylko wygląda na niezbyt mądrą górę mięsa. Dlatego jego sarkastyczny przejaw humoru to zaskoczenie oraz powód do uśmiechu.

 


Nie inaczej jest z postaciami drugoplanowymi. Też są rozbudowane ponad standard z innych anime. Mają swój cel czy marzenia, które są uzasadnione przez swoich właścicieli i dlatego, że pomimo krzyżowania się z aspiracjami Togame oraz Shichikego to w moich oczach wcale nie są niewłaściwe. Podobają mi się też ich rozmyślania nad celem życia, takie refleksyjne, chociaż w ostatecznym rozrachunku bezwartościowe. Do tego różnorodność pod względem pod charakteru i nie tylko...

 


Wygląd, sposób ubierania się, a zwłaszcza intrygujące oczy są niezwykle wyjątkowe u każdego z bohaterów. Nadają anime oryginalności oraz pięknego wyglądu. Całość dopełnia kreska w rysunkowym stylu. Tło mimo, iż zostało pozbawione szczegółów wygląda ładnie. Trochę rozczarowuje animacja walki, ponieważ nie każda walka jest dynamicznie wykonana, ale to nie jest produkcja, gdzie w każdym odcinku jest wymagana. Całość dopełnia ścieżka dźwiękowa, która nadaje odpowiedniego klimatu dla poszczególnych scen. Natomiast opening zarówno pierwszej i drugiej wersji zapewnia miły do słuchania utwór oraz jest ładny wizualnie.

 


Katanagatari jest zdecydowanie dla fanów czytania dużej ilości linijek tekstu, i tylko dla nich. Jest w tym pewnie zasługa dobrze przedstawionych bohaterów co te kwestie wypowiadają. Osoby oczekujące widowiskowych walk bedą rozczarowane ich długością oraz nierównym poziomem. Natomiast Ci co skusili się krwawym zabijaniem w każdym odcinku, szybko bedą odczuwać znudzenie, albowiem przyzwyczają się i następna simierć nie zrobi na nich wiekszego wrażenia. Podobnie jest z dramatem. Jest to też poniekąd anime przygodowe, ale również nie warto oglądać dla tego aspektu. Te przygody nie są ciekawe, podobnie fabuła. Aż się nie chce poznać zakończenia. Mimo to dobrze spędziłem czas i to bez irytacji, że w najlepszym momencie akcja została przerwana. Zasługa świetnego pomysłu z prawie godzinymi odcinkami oraz zakończonym wątkiem. Całość oceniam wysoko, ale obniżam głownie za mało wciągającą fabułę. W każdym razie polecam :)

Tagi Anime