Na miejsce konwentu dotarłem chwilę po dziesiątej rano, czyli jakąś godzinę od czasu rozpoczęcia akredytacji. Mimo to, przed szkołą nie było żadnej kolejki, a odebranie wejściówki prasowej, tak jak w poprzednim roku, nie trwało zbyt długo. Co za tym idzie? Akredytacja na konwent przebiegała bardzo sprawnie, tak jak potwierdzili to moi znajomi.

 

Samo dotarcie na conplace nie sprawiło mi żadnych problemów z racji, że jestem mieszkańcem Rybnika. Podobnie z resztą było z osobami, które przyjeżdżały z daleka. Nie brakowało uczestników z okolicznych miast, Krakowa, Wrocławia, Warszawy czy nawet Pomorza. Dzięki temu, że przystanek, na którym zatrzymuje się InterBus (główny przewoźnik pomiędzy Katowicami a Rybnikiem), znajduje się dosłownie przy szkole, w której odbywało się TJF3, raczej nikt nie miał problemów z trafieniem na teren szkoły. Podobnie z osobami, które korzystały z PKP: Dworzec Główny znajduje się na końcu ulicy, przy której odbywał się konwent. Nie wspominając już o tym, że ZST mieści się tuż przy bazylice, która jako najwyższy obiekt w centrum miasta, co roku stanowi dobry punkt orientacyjny dla konwentowiczów. Gdyby tylko Rybnik miał więcej szybkich połączeń z innymi miastami, lokalizacja konwentu nie miałaby sobie nic do zarzucenia. 

 

Budynek szkoły jest bardzo specyficzny. Całość podzielona jest na dwa segmenty, które są ze sobą połączone. Mimo że brałem udział we wcześniejszej edycji Tsuru, przez pierwsze 10 minut problem sprawiało mi odnalezienie sali Anime24, która ostatecznie znajdowała się w drugiej części szkoły. Z tropu zbijała także mapka, na której nasza sala podpisana była pod numerem 100, mimo że tak naprawdę była to sala 101. Całe szczęście obie sale znajdowały się koło siebie, a błąd ten był jedynym, jaki było mi dane zauważyć na mapkach, które zresztą były przejrzyste i dość dobrze odwzorowywały plan budynku. Dopiero po „oswojeniu” się ze szkołą, można było dostrzec jej zalety. Sale były raczej dobrze wyposażone, zwłaszcza konsolowa oraz wisienka spośród wszystkich innych - main. Organizatorzy po raz kolejny zadbali o to, aby był on klimatycznie oświetlony, a sama scena była największa jak dotąd. Tym razem nie brakowało ciemnego tła, które ułatwiało nagrywanie oraz wykonywanie zdjęć cosplay’erom, oraz innym, którzy gościli na tegorocznej scenie rybnickiego konwentu.

 

To dopiero początek o konwentowych roomach. Jako że szkoła jest dość obszerna, sal było naprawdę wiele. Pierwsza na moim celowniku była Sala Anime24, tak więc to od niej zacznę. Tradycyjnie większość atrakcji poprowadził nasz konwentowy koneser Duo, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Tradycyjnie poprowadził panele i wiedzówki, które skupiały się głównie na mangach czy anime, ciesząc się tym samym niemałym zainteresowaniem. Bardzo często sala była wręcz pełna, podobnie jak w przypadku paneli Alphy, Uwo, Matsu czy Widima.

 

W Fantasy Roomie odbywała się większość LARP-ów oraz paneli dotyczących fantastyki i gier RPG. Niestety, nie miałem okazji zagościć w tej sali nawet na chwilę, jednakże jedno jest pewne - prelekcje pt. „Jak przetrwać zombie apokalipsę?” czy LARP „Stan wojenny” przykuwały uwagę uczestników.

 

Nie zabrakło Sali Festiwalowej. To właśnie tam uczestnicy mogli dowiedzieć się co nieco na temat japońskich festiwalów, nauczyć się podstawowych zwrotów po japońsku razem z Eri Okamoto oraz dowiedzieć się co nieco na temat kultury Japonii. Podsumowując, wszystko, co było w tym roomie, było zupełnie japońskie. Jednakże co z tymi, których kultura Japonii nie kręci tak bardzo? Specjalnie dla nich przygotowano Gaijin Room - przeciwieństwo wcześniej wspomnianej Sali Festiwalowej. Panele w owym roomie dotyczyły komiksów Marvela, e-sportu czy Star Wars’ów.

 

Dalej, Sala Konkursowa przepełniona wiedzówkami, Pokemony, karcianki, planszówki, Osu! Room, Touhou, Sala Konsolowa, Warsztatowa, Panelowa oraz Sala Konferencyjna, w której odbył się bardzo oryginalny konkurs jedzenia zupek chińskich na czas za pomocą pałeczek. Do tego Sala Sound Voltex, DDR, ale na tym nie koniec.

 

 

Jako że raczej nie jestem typem konwentowicza, który przesiaduje na panelach, po raz drugi mile zaskoczyła mnie Sala Dubbingowa, którą prowadziła grupa Hoshi Akari. To właśnie ich atrakcje przyciągały naprawdę sporą ilość osób, dostarczając przy tym dużo humoru i zabawy. Uczestnicy mogli spróbować swoich sił w podkładaniu głosu do przygotowanych wcześniej scenek, zaśpiewać czy po prostu posłuchać twórczości amatorów dubbingu. Z pewnością najbardziej wymagającym, a zarazem najzabawniejszym wyzwaniem dla biorących udział było podkładanie głosu pod scenek, które fundubbingowcy przygotowali dla starszych śmiałków w godzinach nocnych. Niektórzy podkładali swój głos po raz pierwszy, przerastając przy tym własne oczekiwania. Wszystko to było sprawnie montowane na poczekaniu, a osoby, które aktywnie uczestniczyły w głosowej zabawie, wkrótce otrzymają nagrania scenek ze swoim udziałem.

 

Podstawowych atrakcji nie brakowało i z pewnością każdy znalazł coś dla siebie. Wszystkie sale opisane zostały w przyzwoicie prezentującym się informatorze, który był o stokroć lepszy od tego z poprzedniego roku. W przeciwieństwie do swojego poprzednika brakowało rażących błędów ortograficznych i interpunkcyjnych.

 

 

Nie sposób zapomnieć o dużej ilości gości na tegorocznym konwencie. Zarówno tych polskich, jak i zagranicznych, znanych i mniej znanych. Wśród nich byli youtuberzy, polscy i zagraniczni cosplay’erzy, podróżnicy, artyści, animatorzy, tancerze i zespoły muzyczne. Osobiście moją uwagę zwrócił Włodek Markowicz, który w pierwszy dzień konwentu organizował spotkanie dla swoich widzów.

 

Uwagę przykuwał także koncert rybnickiego zespołu Jinx, na którego temat słyszałem wiele pozytywnych opinii. Niestety, ostra gitara elektryczna i perkusja początkowo zupełnie zagłuszały wokalistkę. Trudno mi oceniać cały koncert, ponieważ jego początek był dla mnie zbyt głośny, przez co po kilku pierwszych minutach opuściłem salę gimnastyczną, jednakże większość biorących udział w wystąpieniu, odebrała go raczej pozytywnie.

 

Prawdopodobnie najhuczniejszą i najbardziej zakręconą spośród wszystkich atrakcji była tzw. “Vixa”, czyli po prostu konwentowa dyskoteka, która począwszy od północy, trwała jakieś cztery godziny. Nie brakowało osób, które określiły ją mianem najlepszej “Vixy”, w jakiej mieli okazję brać udział. Wszystko za sprawą świetnego nagłośnienia i oświetlenia, dobrego DJ-a oraz wspaniałego Socialu.

 

Bo to właśnie Social był największym plusem tegorocznej edycji Tsuru Japan Festival. Konwent umożliwił mi poznanie wielu ciekawych osób. Zarówno tych, których już wcześniej kojarzyłem, jednakże nie miałem okazji poznać, jak i tych początkowo zupełnie nowych, nieznanych, którzy z uśmiechem na twarzy pytali o drogę, prosili o podpis w swojej konwentowej książeczce czy nawet zapytali o kartkę papieru, kontynuując rozmowę i przedstawiając pokrótce jak wygląda ich praca helpera. Wspaniałej atmosfery nie brakowało w sleep roomach, gdzie momentami dochodziło do nieoficjalnych prelekcji, gier czy dyskusji. Zdecydowanie była to najlepsza jak dotąd odsłona tego konwentu i z miłą chęcią pojawię się na kolejnej. O ile organizatorzy nie zboczą z dobrej drogi, którą obecnie podążają, liczba fanów uważająca Tsuru za najlepszy polski konwent z pewnością wzrośnie.

 

Tsuru Japan Festival 3 - relacja

Plusy

Wspaniały Social

Dobra lokalizacja

Klimatyczny main

Duża ilość różnorodnych atrakcji

Minusy

Słabe połączenie Rybnika z innymi miastami

Skomplikowana budowa szkoły

76 10