Mario vs Donkey Kong: Tipping Stars to kolejna część serii zapoczątkowanej w 2004 roku na GameBoy’a Advanced. Naszym zadaniem jest doprowadzenie chibi Mariana i/lub księżniczki Peach do odpowiednich drzwi. Postacie po „pacnięciu” poruszają się same, my natomiast budujemy przejścia, przestawiamy rury i odskocznie, by nasi odbijający się od ścian bohaterowie ominęli przeciwników, nie wpadli na kolce i bezpiecznie dotarli do celu.
I tyle. Koniec. Finish. Taki jest trzon rozgrywki, która przypomina kultowe Lemmingi. Tryb dla jednego gracza podzielony został na 6 światów, po 8 plansz każda. Gra powoli pokazuje nam kolejne konstrukcje, czy przeszkadzajki, co pozytywnie wpływa na radość z zabawy i eliminuje uczucie znużenia. Problemem jest poziom trudności. Mam wrażenie, że producent rzucił twórcom „Zróbcie jakieś fajne poziomy i dodajcie je w losowej kolejności”, bowiem poziomy banalnie proste przeplatają się z planszami, nad którymi musimy spędzić trochę więcej czasu. Zadbano również o graczy, którzy lubią wyzwania – na odblokowanie czekają 24 dodatkowe plansze, które mogą stanowić problem nawet dla najlepszych.
Gra wymaga dobrego planowania i małpiej zręczności. Często bowiem zdarza się, że musimy usunąć jeden most, by mieć materiały na stworzenie kolejnego. I wykonać musimy to bardzo szybko. Na szczęście w momencie, kiedy chcemy wybudować kładkę czas staje w miejscu, co nie tylko pozwala wykonać konstrukcje w „ostatnim momencie”, ale też chwilę zastanowić się nad kolejnym ruchem.
Gra posiada również moduł sieciowy, który pozwala nam tworzyć własne poziomy i grać na tych, stworzonych przez społeczność. Edytor jest dość rozbudowany i pozwala tworzyć cuda. Poziomy stworzone przez graczy są pomysłowe, rozbudowane i trudne. Jednak nie wszystkie. Nintendo bowiem wpadło na pomysł, że przechodząc poziomy graczy zdobywamy gwiazdki. Ok. Jeśli poziom nam się podobał możemy nagrodzić jego twórcę gwiazdkami. Ok. Problem w tym, że gra roi się teraz od banalnych poziomów typu „rozpocznij grę i wygraj”, które mają na celu łatwe nabicie wspomnianych już kilka razy gwiazdek, niszcząc społecznościowy aspekt gry.
Za zebranie monet i ukończenie poziomu otrzymujemy gwiazdki. Co Wam to przypomina? Pierwszą lepszą popierdółkę na telefon. Za gwiazdki odblokowujemy kolejne poziomy i elementy edytora plansz. Na zakończenie każdej zagadki mamy dokładnie 5 minut, więc posiedzenia przy grze nie muszą (i nie powinny) być zbyt długie. Gra cierpi więc na „syndrom androidowy”- wszystko to już widzieliśmy na telefonach za darmo lub za symboliczne kilka złotych. Tutaj jednak mamy do czynienia z produktem za dość sporą cenę. Nie ratuje tego cross-buy (kupując wersję na 3DSa dostajemy grę na Wii U i na odwrót), gra bowiem spokojnie mogłaby pojawić się na większości telefonów z Androidem czy systemem iOS.
Grafika jest czytelna. Postacie renderowane w 3D wyglądają przyzwoicie, plansze są schludne, nie ma jednak mowy o tym, by gra pokazała graficzne możliwości konsoli. Nigdy nie miała tego zrobić, bowiem Mario vs Donkey Kong: Tipping Stars to mała gra logiczna, która ma przyciągnąć na parę minut. Dziwne jest zastosowanie górnego ekranu 3DSa. Na dolnym ekranie widzimy bowiem akcję i za pomocą stylusa sterujemy całością, a górny ekran wyświetla nam całą planszę. Bardzo pomniejszoną, warto dodać, co często sprawia, że wcale nie korzystamy z tej części konsoli. Na temat implementacji efektu 3D nie ma co się wypowiadać, bo jej po prostu nie ma.
Dźwięk nie zaskakuje. Muzyka przygrywająca w tle to najczęściej aranżacje znanych motywów z głównej gałęzi serii. Odgłosy wydawane przez Mario i wszelkie inne występujące na planszy postacie/przeszkody/cokolwiek są infantylne, ale nie przeszkadzają. Chyba, że gramy trzy godziny bez przerwy.
Czas więc na pytanie najważniejsze – czy warto kupić Mario vs Donkey Kong: Tipping Stars na 3DSa? Warto, ale tylko, jeśli jego cena nie przekroczy 20 zł. Gra potrafi bawić, a radość z ukończenia trudnego poziomu porównywalna jest pokonaniu pierwszych przeciwników w serii Souls. Nie zmienia to jednak faktu, że widzieliśmy to już dziesiątki razy, a podobne tytuły na telefon możemy zgarnąć w o wiele niższej cenie. Znając niestety politykę Nintendo, cena gry na pewno zbyt szybko nie spadnie.
rozbudowany edytor plansz
pasuje do konsoli przenośnej
przejście planszy daje satysfakcję