Jeszcze zanim odpaliłem NSUNS3 nie uważałem się za fana Naruto, byłem pewien, że fascynacja pomarańczowym ninją już dawno za mną…
Potężny Kyubi zaatakował Konohę. Ile razy już widzieliśmy ten obrazek? Wielki demon pustoszący wioskę Liścia - było to w anime, mandze i niejednej grze. Dlatego kiedy zobaczyłem jak zaczyna się 3 część Ultimate Ninja byłem pewny, że zanudzę się na śmierć. Jednak nic bardziej mylnego.
Epickość pojedynku z Kybim przerosła moje wszelkie oczekiwania. Nigdy i nigdzie walka ta nie była pokazana w tak niesamowity sposób. Nareszcie widzimy zbiorowe akcje wszystkich ninja z wioski. W końcu dowiadujemy się na co stać trzeciego oraz widzimy styl walki Minato i zamaskowanego człowieka.
Po retrospekcji gracz wraca do głównej linii fabularnej. Wioska jest zniszczona po ostatecznej bitwie z Painem, a Piąta Hokage jest za słaba by rządzić. W tym samym czasie tajemnicza postać w masce ujawnia swoje prawdziwe zamiary.
Fabuła gry w większości nie odbiega od tej znanej nam z anime. Sama rozgrywka to głównie seria pojedynków przerywana momentami, w których trzeba z kimś porozmawiać, bądź przemieścić się punktu A do punktu B. Gracze mają możliwość odwiedzenia odbudowywanej Honohy oraz innych lokacji fabularnych, jednak te elementy są tylko chwilą przerwy między samymi pojedynkami.
Mechanika walki w tej serii nigdy nie była skomplikowana, podobnie jest i teraz. Jednak twórcy dokonali czegoś niesamowitego. Pomimo faktu, że wszystko sprowadza się do prostego naciskania kilku guzików i nie ma co liczyć na skomplikowane combosy rodem z Tekkena czy Mortal Kombat, to walka wcale się nie nudzi. Co więcej, mimo pozornie nieskomplikowanego systemu, nadal mamy mnogość taktyk możliwych do zastosowania.
Ultimate Jutsu niemal zawsze zapierają dech w piersiach. Cut-scenki pomiędzy walkami są dynamiczne, a genialne walki z bossami to prawdziwa wisienka na torcie. Są one rewelacyjnie wyreżyserowane i łączą elementy “normalnego” pojedynku wraz z quick-time events (naciskaniem konkretnych guzików w określonym czasie). Całość pozwala nam niemal całkowicie utonąć w świecie Ninja.
Grafika to oczywiście klasyczny w takich produkcjach cell-shading, który sprawia, iż czujemy się momentami jak widzowie interaktywnego anime. Wersja na Xboxa 360, w którą miałem okazje grać, działa bardzo płynnie, a całość tworzy porywający efekt wizualny. Muzyka to sprytne połączenie dźwięków klasycznych japońskich instrumentów wraz z domieszką współczesnej interpretacji. Nie muszę chyba dodawać, że polecam grać z oryginalnymi japońskimi głosami? Gra jest bardzo imersyjna, po prostu wciąga, nie nudzi i pozwala poczuć klimat jednego z najlepszych fabularnie fragmentów historii o Ninja z Konohy.
Dawno nie miałem przyjemności grać w tak dobrze zaprojetkowaną grę. Naprawdę byłem pewny, że nie jestem już fanem Naruto i wyrosłem z oglądania tej “bajki”. Jednak po kilku pierwszych pojedynkach zadzwoniłem do przyjaciela przekonując go, że koniecznie musi do mnie przyjść, zobaczyć je na własne oczy.
Gra może nie jest idealna, bo mimo iż posiada tryb turniejowy, brakuje mi systemu rang i możliwości ciągłej walki z coraz trudniejszymi przeciwnikami. Tryb fabularny ma krótkie momenty, w których może przynudzać, postacie czasami wydają się dziwnie zbalansowane - ale wszystko to blednie przy epickości tej produkcji. Z czystym sumieniem polecam Ultimate Ninja Storm 3 wszystkim obecnym, bądź byłym fanom blondaska.
Epickość
Walki z bosami
Mnogość postaci