Czy Wy też słyszycie ten przeciągły jęk świata na widok kolejnej zapowiedzi anime o zwykłym, japońskim nastolatku, który zostaje przeniesiony do świata fantasy? Kiedy wydawałoby się, że srogo wyeksploatowany gatunek isekai nie ma już zbyt dużo do zaoferowania, pojawiła się seria o ciut długim tytule, która nieoczekiwanie pokazała, że jeszcze jest co wymyślać.
Trochę typowy, trochę nietypowy.
Iwatami Naofumi, zwyczajny japoński nastolatek, po otworzeniu tajemniczej light nowelki zostaje przeniesiony do świata rodem z gier RPG. Razem z trójką innych młodzieńców zostaje ochrzczony legendarnym bohaterem, dostaje oręż, pieniądze na ekwipunek i obietnicę niesamowitej przygody. Jedynym warunkiem jest ochrona fantastycznego świata przez dręczącymi ją potworami.
Szybko okazuje się jednak, że nie taki fantastyczny ten świat, jak się zapowiadał. Królewski dwór, pozostali wybrańcy i lokalni wojownicy szybko lekceważą Naofumiego, cicho przyjmując, że tarcza, którą otrzymał, nie stanowi przydatnej broni w walce. Czarę goryczy przelewa fakt, że jedyna osoba, która postanowiła go wesprzeć, już pierwszej nocy okrada go oraz publicznie oskarża o próbę gwałtu. Zszokowany bohater zostaje skazany na banicję i potępienie przez wszystkich mieszkańców krainy.
„Bo w tym jest rzeczy sedno, że (nie) jest mi wszystko jedno”
Dotkliwa zdrada i odrzucenie szybko przemienia Naofumiego w kawał rozgoryczonego drania, który nie waha się zwiększyć swojej siły bojowej, odwiedzając lokalnego handlarza niewolników. To właśnie tam zakupuje Rapthalię – dziewczynkę z rasy nieludzi, z której postanawia uczynić swoją broń.
Od samego początku widać jednak, że chłód i opryskliwość głównego bohatera jest tylko maską, którą próbuje ochronić się przed zranieniem, którego doświadczył na początku. Co więcej, odmienność drogi, jaką musi podjąć, pozwala mu odkrywać świat w zupełnie inny sposób. Świadomość, że uniwersum, do którego został sprowadzony, nie jest tylko symulacją komputerową, ale miejscem, gdzie żyją istoty z krwi i kości, pozwala mu dokonywać czynów o wiele bardziej bohaterskich, niż reszcie (pożal się Boże) bohaterów.
Przygodowy harem fantasy
Postacie stanowią tu zarazem ogromny plus jak i drobny minus serii. Znajdzie się tu sporo ciekawych charakterków, których design i urok potrafi skutecznie przyciągnąć wzrok. Jednocześnie często wpadają one w skrajność, jeśli chodzi o stosunek do Naofumiego – albo nim gardzą, albo go czczą, rzadko kiedy występuje coś pomiędzy. Skrajność ta dochodzi do momentów, kiedy trudno się zdecydować, czy bardziej żenujące są okrzyki haremu złożonego z małych dziewczynek, czy lamerstwo działań jego wrogów. Wszystko dla pokazania „wspaniałości” głównego bohatera.
Historia również miewa swoje dobre i złe momenty. Fabuła opiera się na przygotowaniach do walki z pojawiającymi się falami stworów, jednak zdobywanie doświadczenia i rozszerzenie drzewka umiejętności stanowi tylko tło dla ciekawszych zagadnień i relacji. Jak daleko potrafi sięgać nienawiść i nietolerancja, ile cierpienia można sprawić jednemu człowiekowi i co zrobić, żeby potrafił na nowo zaufać? Niestety w dalszej części historii seria staje się troszkę schematyczna, powiela wcześniejsze wątki i bywa mocno przesłodzona. Ale jeśli damy się wciągnąć na początku, to prawdopodobnie wytrwamy do końca, a nawet otworzymy swoje serce na trochę za bardzo emocjonalne, ale wciąż chwytające rozterki bohaterów.
Graficznie seria stoi na bardzo dobrym poziomie przez cały czas. Zarówno projekty postaci (no popatrzcie na Rapthalię powyżej, powiedzcie, że nie jest urocza) jak i pejzaże magicznej krainy cieszą oko i tworzą świetny klimat, który jest jednym z największych atutów serii. Animacja jest płynna, coś tam nawet czasem powalczą dynamiczniej, i, choć mogłoby się obejść bez CGI, jest naprawdę ładnie.
Całość dopełnia świetny soundtrack oraz dotrzymujące mu poziomu openingi i endingi, jedne z najlepszych w ubiegłym sezonie.
Tate Janusza no Nariagari
Początkowo wydawało się, że seria zamknie się w 24 odcinkach, jednak pojawiające się przy końcu rewelacje niechybnie zapowiedziały, że historia wciąż pozostaje otwarta. Pytanie tylko, czy będzie miała coś do zaoferowania, biorąc pod uwagę, że już w pierwszym sezonie niektóre ze schematów mocno się przetarły. Mam jednak nadzieję, że Bohaterowi Tarczy uda się nas jeszcze czymś zaskoczyć.
Tate no Yuusha no Nariagari nie jest fabularnym arcydziełem, ale przyciąga klimatem i potrafi poruszać oryginalne tematy. Warto zerknąć chociażby na pierwsze odcinki.
Klimat
Oprawa audiowizualna
Poruszanie nietypowych wątków