Tatami – tradycyjna mata japońska, używana do pokrywania podłogi. Część zasadnicza, wewnętrzna jest wykonana ze słomy ryżowej, a warstwa wierzchnia z plecionej słomy trawy igusa. Brzegi wykończone są materiałem. Tatami mają standardowe wymiary 90 × 180 × 5 cm i jednocześnie służą jako jednostka miary powierzchni wnętrz.

(Wikipedia)

"If I could back time"
Wydawało mu się, że rozpoczęcie studiów jest idealnym momentem, by zmienić coś w swoim życiu - nowi przyjaciele, szalone przygody, urocze czarnowłose piękności za każdym rogiem, miały przemienić jego przeciętną licealną wegetację w barwne studenckie życie. Dwa lata mijają jednak jak z bicza strzelił, a nowe wspaniałe życie towarzyskie naszego głównego bohatera kończy się na płataniu figli zakochanym parom w klubie tenisowym. Towarzyszy mu przy tym co prawda jego (jedyny) przyjaciel Ozu, jednak patrząc na demoniczną twarz tego podejrzanego jegomościa, można się zgodzić z opinią samego bohatera, że łączy ich raczej ponura nić przeznaczenia, niż złota przyjaźń.

Jakby tych wszystkich nieszczęść było za mało, na scenie pojawia się szemrany bóg o znikomym pierwiastku boskim z szantażami ukrytymi za kimono, a wyżej wymieniony przyjaciel wplątuje się w poważną kabałę, nie omieszkając wplątać w nią także naszego biednego bohatera. Ten, spadając do rzeki wypchnięty przez rozjuszony tłum, zaczyna uświadamiać sobie, że nie jest to życie, o którym marzył, kiedy dwa lata temu przekraczał uniwersyteckie progi i że chętnie rozpocząłby je od nowa. I o dziwo jego życzenie zostaje spełnione. Pierwszy raz. I drugi. I trzeci. A my zastanawiamy się o co tu właściwie chodzi...

 

 

"Co ja robię tu, co ty tutaj robisz"
Yojouhan Shinwa Taikei, czy też swojsko brzmiące Tatami Galaxy, trudno zaliczyć do typowej sezonówki z przed kilku lat. Już pierwszy rzut oka na kreskę i animację mówi do nas wielkimi literami, że mamy do czynienia z nieprzeciętną produkcją. Każdy odcinek stanowi odrębny epizod opisujący kolejny wariant dwóch lat życia bezimiennego bohatera, w ciągu których poznajemy całą masę barwnych charakterów - demonicznego Ozu, uzbrojoną w mrożący krew w żyłach arsenał ripost Akashi, wiecznego studenta Higuchi'ego, zakochanego w przepięknej lalce Jougasaki'ego, znaną z obłędnego masażu dziąseł Hanuki i wielu innych. Postacie te, podobnie jak ich projekty, choć na pierwszy rzut oka niewyróżniające się, są niezwykle sympatyczne i z każdym odcinkiem sympatia ta do nich rośnie.

Nawet kiedy animacja wykrzywia ich twarze w Picasso-mangowy styl.

Jeśli ktoś oglądał Mind Game, słysząc nazwisko reżysera Masakiego Yuasy może domyślać się czego spodziewać się po Tatami Galaxy. Co jednak, oprócz niebanalnej grafiki, oferuje nam ten tytuł? Trochę wszystkiego, trochę niczego - dostajemy tu bowiem twór który ma w sobie coś z komedii, coś z pastiszu, psychologicznych okruchów życia, a nawet romansów. Tym co głównie trzyma nas przy ekranie jest nie to co się na nim dzieje, tylko ciekawość, dlaczego tak się dzieje. Bohater dołącza do kolejnych klubów, wplątuje się w coraz to bardziej pogmatwane romanse, w międzyczasie poznajemy dokładniej resztę bohaterów, a i tak z tyłu naszej głowy wierci nam dziurę pytanie do czego to wszystko zmierza. Tłumaczyć twórcy zaczynają się dopiero pod koniec, a cały motyw okazuje się być tak prosty, że niemal możemy poczuć muśnięcie morałowej pięści, która przez swoją bezpośredniość może nas nawet celnie trafić. Żeby korzystać z nadarzających się okazji. Że czasem najmniej oczywiste są oczywistości. I o tym, czy barwne studenckie życie naprawdę istnieje, a jeśli tak, to jak ono wygląda. Ciasto castella, biały pluszak Mochiguman i te bogato opisane we wstępnie maty tatami, których w sumie ze świecą szukać przez większość serii, tworzą nam jednak w głowie na tyle oryginalny miszmasz, że nawet czując znikomy wkład większości odcinków ogląda się je po prostu z przyjemnością.   


"Let it go"
Od strony technicznej trudno opisać jakość wizualną tego anime – zastosowane zabiegi są na tyle nietypowe, że granica między wyszło im całkiem ciekawie, a moje oczy krwawią jest bardzo cienka (choć warto dodać, że osobiście wybrałabym to pierwsze). W każdym razie jest to zdecydowany powiew oryginalności w morzu wielkookich dziewczynek o kolorowych włosach. Ścieżka dźwiękowa stanowi tu miłe, choć niemal niesłyszane tło, czego jednak nie można powiedzieć o openingu - trąbki z Maigo Inu to Ame no Beat Asian Kung-Fu Generation i psychodeliczna animacja, która dosypuje swoje jeśli chodzi o kopczyk pytań, zostaje w głowie nawet dłużej niż studenckie dylematy głównego bohatera.

Jeśli jednak chcecie się dowiedzieć o co chodzi ostatecznie z tymi matami tatami, zapraszam do zwariowanego świata Yojouhan Shinwa Taikei. Nie jest to pozycja obowiązkowa, jednak dla tych, którzy szukają prostej, spójnej i oryginalnej historyjki z "ale o co chodzi" w tle, będzie to miły sposób na spędzenie kilku wieczorów.  

 

Yojouhan Shinwa Taikei

Plusy

sympatyczni bohaterowie

oryginalna kreska i atmosfera

surrealizm

proste przesłanie

Minusy

prowizorycznie skomplikowanie historii

większość środkowych epizodów nie ma większego znaczenia dla całości

80 10