Już na wstępie zostaje nam przedstawiona krótka historia królestwa, w którym toczy się akcja. Tytułowe „grzechy” to jedna z grup świętych rycerzy strzegących pokoju. Buntują się oni przeciwko panującej władzy i zabijają niemal wszystkich towarzyszy broni, po czym znikają ścigani listem gończym. Mija 10 lat. Poznajemy księżniczkę Elizabeth, która wyrusza w samotną podróż mając za cel odnalezienie legendarnej siódemki. Wierzy, że tylko oni będą w stanie powstrzymać świętych rycerzy, którzy pojmali jej ojca króla i wprowadzili terror w kraju. Okazuje się bowiem, że zamach przeprowadzony przed laty nie był dziełem tytułowych bohaterów, a miał tylko na celu postawienie ich w złym świetle.
Elizabeth spotyka na swojej drodze młodzieńca dzierżącego złamany miecz. Od tego momentu popada w wir przygody przeplatanej wartką akcją i nieoczekiwanymi zwrotami akcji – wszystko to po to, by odnaleźć Siedem Grzechów Głównych i ocalić królestwo.
Pierwsze co rzuca się w oczy to charakterystyczna dla serii animacja i wygląd postaci. Zostały one bardzo dobrze odwzorowane bazując na mangowym pierwowzorze. Niektórzy mogą powiedzieć, że wyglądają dziwnie, inni z kolei już po chwili się do nich przekonują. Dynamika walk jest niesamowita, widzimy ścięte lasy jednym ruchem miecza, czy niszczone góry – shounen pełną parą. Z kolei ukazany świat jest bardzo kolorowy. Potwory, wróżki, magiczne krainy – wszystko to czego można wymagać od serii fantasy. Dodajmy do tego jeszcze niesamowitą przygodę, humor, grę na emocjach i soundtracki budujące klimat, a dostaniemy prawdziwą mieszankę wybuchową.
Z pewnością plusem jest fakt, że motywy ecchi nie są wrzucane na siłę. Wszystko ku uciesze widza - raz na kilka epizodów, aby przypomnieć, że konkretna postać poza powagą skrywa również komiczną, zboczoną stronę. Nie można natomiast ukryć faktu, że autor zaczerpnął wiele pomysłów z innych starszych mang. Jednak, gdy potraktujemy to z pobłażliwością, spostrzeżemy, że całkiem zgrabnie wplótł je w wykreowany świat i nie próbował wykorzystać sprawdzonych schematów tylko po to, by przypodobać się starszej, doświadczonej widowni.
Manga nadal trwa. Czytelnicy narzekali na tempo z jakim była ekranizowana historia (około 3 rozdziały na 1 odcinek), jednak właśnie dzięki temu akcja była bardzo dynamiczna. Problem mogło stanowić „przerwanie” anime na 24. epizodzie, ale na szczęście animatorzy świetnie sobie z tym poradzili, a widzowie mogą być pewni, że drugi sezon pojawi się w przyszłości - gdy tylko pan Nakabe narysuje odpowiednio dużo rozdziałów.
Nanatsu no Taizai to shounen na miarę obecnych czasów. Jeśli nie chcecie siedzieć tygodniami przed ekranem, zasypani setkami odcinków niekończących się serii, a macie ochotę na dobrą przygodę z jeszcze lepszą akcją, to śmiało sięgnijcie po ten tytuł.
Dynamiczna akcja
Świetne soundtracki
Ecchi nie upychane na siłę
Ciekawa historia