Ryouta Sakamoto to bezrobotny mężczyzna po dwudziestce, który całymi dniami przesiaduje przed monitorem komputera, grając w internetową grę, sprzedaną w milionach egzemplarzy na świecie, zwaną „BTOOOM!”. W założeniu jest to prosta, lecz chwytliwa zabawa, w której grupa graczy musi rozbroić inną za pomocą różnego typu bomb (tzw. bimów). Ryouta jest jednym z dziesięciu najlepszych graczy na świecie, ale poza tym to zwykły życiowy nieudacznik, który wyładowuje frustracje na jedynych znanych mu w realu ludziach – własnej rodzinie. Pewnego dnia budzi się zaplątany w konary drzew z rozpiętym spadochronem w środku głuchej puszczy na nieznanej wyspie. Do pasa przeczepiony ma pojemnik, w którym znajduje się dziesięć bomb. Szybko okazuje się, że to, co dla Sakamoto było codzienną rozrywką, staje się prawdziwym życiem. Aby wydostać się z wyspy musi zacząć zabijać, a dla wątłego chłopca, którym jest, staje się to życiowym dylematem moralnym. Jednak błyskawicznie przekonuje się, że chęć przeżycia jest silniejsza od każdego innego pragnienia, a instynkt przetrwania posiadają nawet takie odludki jak on.

„BTOOOM!” to kolejna seria oparta o motyw połączenia świata gry z rzeczywistością. W przeciwieństwie do „Log Horizon”, gdzie bohaterowie zostają przeniesieni do gry, tutaj jednak to gra zostaje przeniesiona do bohaterów. Nie ma tu specjalnych zdolności, wymyślnych ataków ani ras postaci. Każdy z „graczy” jest zwykłym człowiekiem i posiada dwie umiejętności: miotanie bimami oraz używanie radaru, wykrywającego przeciwników. Dostajemy całą umiejętnie skonstruowaną masę bomb, których używanie ma swoje wady i zalety. Ile bimów, tyle ludzkich charakterów – od wspomnianego nieudacznika Sakamoto, przez chytrego urzędniczynę, europejską piękność bojącą się mężczyzn, aż po nieletniego mordercę wraz z jego brutalnym ojcem i prawnikiem, nadużywającym przekrętów. A to nie wszyscy. Każdy niesie w sobie historię, która niezamierzenie sprowadziła go na tę wyspę.

Anime powstało w 2012 roku na podstawie mangi o tym samym tytule, autorstwa Junyi Inoue, wydawanej od 2009 roku. Wersją animowaną zajęło się studio Madhouse, jak zwykle, obdarowując nasze oczy wspaniałą grafiką, lecz, tym razem, również skąpą oprawą muzyczną. W dwunastu odcinkach dostajemy kadry wspaniale zaanimowanej akcji wraz z elementami psychologicznymi. Madhouse, jak to również często bywa, nie skąpi nam krwi, elementów nagości i okrucieństwa, zbliżając widza poprzez swoją grafikę jak najbliżej do historii tytułu.

Seria zdecydowanie godna polecenia z jedynym zastrzeżeniem – nieumiejętnie uciętym końcem. Osobiście przeżyłam ogromne zaskoczenie, oglądając zakończenie „BTOOOM!”. Miałam wrażenie, że ktoś obciął mi odcinek tuż po tym, jak akcja zaczęła nabierać jeszcze szybszego tempa. Poczułam się trochę, ładnie mówiąc, uderzona w twarz. Przymknęłabym na to oko gdyby zapowiadała się jakaś kolejna seria, jednak nie ma żadnych informacji o kontynuacji. Zakończenie to pozostaje niesmakiem w ustach, lecz z pewnością można je trochę zapić całą resztą wspaniale dobranych elementów. Dlatego też tytuł ten wciąż jest godny polecenia dla każdego, kto miłuje się w dobrze zrównoważonych produkcjach studia Madhouse.

 

BTOOOM! - bombowy atak

Plusy

żywa, pełna emocjonalnych scen grafika

fabuła przepełniona akcją

psychologicznie zróżnicowane postaci

Minusy

skąpa oprawa muzyczna

koniec przypominający ucięcie w trakcie rozwinięcia historii

80 10