Paweł „Mr Jedi” Musiałowski (39 l) oraz Małgorzata „Serika” Gajderowicz (29 l) to dziennikarze, projektanci i fotografowie polskiego pochodzenia. Stanowią oni doskonale zharmonizowany duet, który wyraża siebie poprzez realizację video-bloga, poruszającego kwestie związane z Japonią - ich ulubionym miejscem na Ziemi.

Pan Paweł jest założycielem „Kawaii” (1997), pierwszego polskiego magazynu, poświęconego zarówno anime, jak i mandze; a także strony internetowej, kawaii-mrjedi.blogspot.jp, będącej swoistym źródłem wiedzy na temat Japonii.

Seri Design – projekty graficzne pani Małgorzaty, inspirowane stylem japońskim, nanoszone są na koszulki, akcesoria, materiały piśmienne, a nawet obuwie. Wszelkim nadrukom jej autorstwa można przyjrzeć się na stronie internetowej: seridesign.net.

Pomimo szczęśliwego życia, jakie oboje małżonkowie wiodą we Wrocławiu, pozytywną energią napawają zwłaszcza podczas wiosennego pobytu w Japonii, kiedy to filmują swoje wojaże po kraju w celu aktualizacji blogu pana Pawła.

Paweł: Anime może być bramą do Japonii. Oboje zakochaliśmy się w niej, poprzez oglądane w latach ’80 i ’90 japońskie animacje oraz show w polskiej telewizji. Były świetne! Seriale TV należące do gatunku drama takie, jak: Oshin oraz Tora-san, cykle filmów fabularnych, będących wielkimi hitami, podobnie jak te o potworach: Godzilla, czy też Gamera. Kochaliśmy je! Anime Science Ninja Team Gatchaman, a także Dobutsu Takarajima były jednymi z moich ulubionych.

Małgorzata: Nie sposób nie kochać Japonii. Ona przemawia do twojej duszy. Anime oraz J-pop to to, co pokochałam już na samym początku. Do gustu przypadła mi szczególnie rockowa grupa - X Japan. Następne były kimono. Podziwiałam ich bogate kolory oraz elegancję.

Japoński sposób stosowania barw jest magiczny! Przykładowo: róż ujawnia się jako subtelny i luksusowy.

P: Kluczem do przyszłości Japonii jest anime. Miliony ludzi na całym świecie są tacy jak my: fani japońskich komiksów, animacji oraz muzyki. Tym, co przekazuje mandze swoją moc, jest niewątpliwie anime prezentowane w telewizji. Niestety w naszym kraju są one emitowane znacznie rzadziej, bowiem w Polsce nie odbieramy kanału NHK.

M: Istnieje wiele rynków zbytu dla japońskich produktów i towarów, ale w znacznym stopniu niewykorzystanych. W Polsce w ciągu roku odbywa się dwadzieścia wydarzeń związanych z Japonią, a na każdym z nich uczestniczy około pięciu tysięcy ludzi. Wszystkie przygotowywane są przez polskich fanów, ze względu na ich umiłowanie do Kraju Kwitnącej Wiśni. Wielu organizatorów starało się przyciągnąć uwagę japońskiego rządu, agencji kultury, jak również japońskich przedsiębiorstw, ale żadne z nich nie wykazało nami najmniejszego zainteresowania.

P: Fani są największymi promotorami. Wykonują swoją pracę zupełnie za darmo. Fakt ten powinien być marzeniem każdego artysty bądź każdej firmy! W latach ’80 polscy fani podjęli się realizacji niesamowitych stron internetowych, których tematyka opierała się na japońskiej kulturze. Pracowali oni z ogromnym zamiłowaniem nad spolszczaniem mangi bądź tekstów piosenek. Wówczas też nie było Wikipedii ani serwisu YouTube, tak więc każdy niewielki fragment informacji był niczym skarb. Niefortunnie japońskie przedsiębiorstwa oraz znani menadżerzy nie rozumieli tego, w jaki sposób owy rodzaj wolnego PR-u mógłby doprowadzić do sprzedaży, toteż wszystko zostało usunięte.

M: W Japonii jakość jest zawsze taka sama (lub nawet lepsza) niż ta przedstawiona na fotografii. Podróżowaliśmy po wielu krajach, ale wyłącznie w Japonii mogliśmy otrzymać to, co było przez nią reklamowane. Jeśli japoński hotel oferuje na swojej stronie internetowej piękny pokój, możemy być pewni, iż będzie on tak ładny i schludny, jak na obrazku, a nawet lepiej. To samo tyczy się: żywności, wycieczek, produktów. Niestety w innych krajach zdjęcia nie odzwierciedlają tego jak jest naprawdę. W rzeczywistości pokoje są pełne karaluchów, zaś basen jest zamknięty. Tego typu rzeczy nigdy nie dzieją się w Japonii. Japończycy są bardzo uczciwi.

P: Coś jest wielkie wtedy, gdy odnosi sukces bez jakiejkolwiek promocji. Kiedy w polskiej telewizji wyświetlano Czarodziejkę z księżyca, wszyscy zasiadali przed ekranem. Mimo tego, że nie była ona promowana, uzyskała zainteresowanie wielu ludzi.

M: Japońskie przedsiębiorstwa nie są tak agresywne jak amerykańskie, europejskie czy nawet koreańskie bądź chińskie. Kraje te nie pukają. Wyłamują drzwi, po czym wprowadzają swoje produkty na nasze salony albo też dzwonią do nich, nawet jeśli są one gorszej jakości, o zawyżonych cenach. Japończycy są zdecydowanie inni: ich produkty i usługi są najlepsze. Musimy błagać ich o to, aby je nam sprzedali. Są zbyt nieśmiali, by przyznać, że są one dobre. Kochamy ich jakość, ale obawiamy się tego, czy Japonia mogłaby przetrwać, jeśli byłaby nadal tak miła.

P: Japonia jest wielką inspiracją dla Polski. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla, nasz były prezydent, Lech Wałęsa, twierdził, iż Polska powinna stać się drugą Japonią. Kochamy japoński tok myślenia. To też nie jedyne, co podziwiamy. Istnieje jeszcze wiele innych małych rzeczy. W Japonii czujemy się niczym ryby w morzu, gdziekolwiek indziej - niczym wyjęci z wody. To właśnie Japonia jest naszym morzem.

M: Jeśli tylko przyzwyczaisz się do określonych rzeczy, trudno będzie się tobie bez nich obejść. Z tego też względu ludzie, którzy chociaż raz odwiedzą Japonię, zechcą do niej powrócić. Możliwe, że ostatecznie zdecydują się nawet w niej zamieszkać – podobnie jak my. W Japonii możemy być tymi, kim jesteśmy. Nikt nas tutaj nie krytykuje. W Europie ludzie są konserwatywni i potępiający. Japonia jest dla nas wolnością. Kiedy jesteśmy w Europie, tracimy wszystko to, co jest z nią związane: system transportu, wyśmienite jedzenie, wspaniałą obsługę, automaty wrzutowe na monety oraz bezpieczne otoczenie, dzięki któremu możemy zasnąć w metrze ze świadomością, że nikt nas nie okradnie. Wszystko jest tutaj łatwe, wygodne i przyjemne. Będąc w Europie, myślimy: „W Japonii byłoby lepiej!” – i tak też jest.

P: Wiedzieliśmy o tym, że gdybyśmy kiedykolwiek zapragnęli się ze sobą ożenić, musielibyśmy to zrobić w Japonii. Zaproponowałem więc Małgorzacie szczyt Tokijskiej Wieży. Wzięliśmy ślub w polskiej ambasadzie w Tokyo. Było doskonale.

Autor artykułu: Judit Kawaguchi
„The Japan Times”