Wake Up, Girls! Shichinin no Idol to prequel serii anime o tej samej nazwie, bez podtytułu. Polecam najpierw zobaczyć film, a potem serial. W innym przypadku będziemy mieli odczucie, że jesteśmy wrzuceni w środek akcji, a pierwsze wrażenie będzie nieprzyjemne. Swoje zdanie opiszę na podstawie filmu oraz 6 odcinków anime.
Mała wytwórnia Green Leaves Entertainment znajdująca się w Sendai (największe miasto w regionie Tohoku w północno wschodniej Japonii) jest na skraju bankructwa. Pozbawiony nadziei prezes Takakte wpada na pomysł znalezienia nowych idolek i w tym celu wysyła na poszukiwania menedżera Matsudę, który szybko znajduje pewną dziewczynę dającą nadzieje na sukces całego przedsięwzięcia.
Oryginalność nie jest mocną stroną anime opowiadających o podążaniu za marzeniami. Nie ważne kim jesteś i jakie posiadasz umiejętności. Ciężką oraz wytrwałą pracą osiągniesz zamierzany cel. Motyw zdecydowanie zbyt często powtarzany. Nie inaczej jest tym razem. Widocznie temat nastoletnich idolek zaczynających od zera jest nadal popularny. Nie postarano się w żaden sposób, aby można było wyraźnie odróżnić Wake Up, Girls! od chociażby Love Live! School Idol Project. Nadal mamy do czynienia z huśtawka emocjonalną. Dobre chwile przeplatają się z tymi dramatycznymi. Mimo, że każda ma swoje własne, różne powody zostania idolką. Dziewczyny łączy wspólny cel. Chęć zabłyśnięcia, jak gwiazda na niebie. To co wygląda na świetny pomysł, zderza się z brutalną rzeczywistością. Mordercze treningi, brak talentu, internetowi hejterzy... Wszystko to sprawia, że na ich twarzy nie raz pojawi się zwątpienie. Natomiast my, widzowie przekonamy się o potędze przyjaźni. Z nią można dosłownie wszystko.
Oczekiwania względem przyszłych idolek są bardzo duże. Nie można sobie pozwolić na marnowanie pieniędzy oraz czasu. Dlatego pomysł znalezienia ich dosłownie na ulicy wydaję się szalony. Można też potraktować to, jako wyzwanie. Właśnie tym sposobem znalazła się drużyna 7 dziewczyn. O głównych bohaterkach nie za bardzo jest co napisać. Ich portret psychologiczny jest na nieco wyższym poziomie, niż porcelanowej laki. Poza oczywistym imieniem oraz nazwiskiem mają tylko jedną dominującą cechę. Ma to też swoją pozytywną stronę. Bez problemu można je zrozumieć, a tym samym polubić. Chociaż trudno nie odnieść wrażenia, że to tylko pięknie buzie. Natomiast główny męski bohater nie posiada osobowości. Matsuda robi za klasycznego głupka i nic po za tym. Jest jeszcze szanowna pani prezes Takakte. Prawdziwa kobieta biznesu... Swoim wybuchowym charakterkiem nie raz pokaże Matsudziue, gdzie jego miejsce.
Animacja prezentuje się bardzo dobrze. Kolory tła są naturalne w większości warunków, określa to formę realizmu. Kreska dość szczegółowo oddaje postacie oraz otaczające je świat. Śmiesznie jedynie wyglądają układy taneczne. Przypominają taniec robotów, idealna synchronizacja. Cieszy ponad przeciętna garderoba dziewczyn. Miło zobaczyć, że bohaterki zmieniają ubrania, a te są dość różnorodne.
Muzyka powinna być głównym daniem anime. Przyznam, że nie specjalnie przypada mi do gustu. Słucha się przyjemnie, ale nie wywołuje większych emocji, czy zachęca, aby dodać ją do swojej listy odtwarzania. Moim zdaniem powinna być bardziej wyrazista, zapadać w pamięć. Przecież jest to anime dla fanów muzycznego gatunku. Na uwagę zasługuje jedynie ending. Jest bardzo uspakajający. Za to zakukają niedoświadczone aktorki głosowe. Przyjemnie się ich słucha, chociaż mógłby lepiej oddawać emocje. Niektóre z nich nie okazują entuzjazmu.
Wake Up, Girls! to anime skierowane dla osób lubiących idolki i tylko dla nich. Nie znajdziemy tu niczego innego. Pojawiające się wątki komediowe oraz dramatyczne są słabe. Natomiast fani okruchów życia przez kiepsko zarysowanych bohaterów nie znajdą tu nic dla siebie. Na chwilę obecną (po filmie oraz 6 odcinkach) jestem mało zadowolony. Spodziewałem się przekonującego dążenia do marzeń, a wyszło słabo. Od pozostałych odcinków oczekuje znaczącej poprawy, choć się na nią nie zanosi.