Wiosenny sezon anime rozpoczął się na dobre. W tym roku miłośnicy japońskiej popkultury mają niemały problem, ponieważ kwiecień porządnie nam obrodził.
Nie zabrzmię ekscentrycznie, jeśli stwierdzę, że wiosna już w tej chwili wypada zdecydowanie lepiej niż ubiegły, zimowy sezon. Najlepsze jest to, że wiele premier dopiero przed nami.
Jednocześnie dobrobyt ten może wprawić w niezłe zakłopotanie, zwłaszcza grono osób nieobeznanych z anime. Być może w wyborze tytułów pomogą Wam poniższe recenzje, które przygotowałem w przypływie weny. Na pierwszy ogień cztery premiery: Uchuu Kyoudai (Space Brothers), Zetman, Accel World, Kuroko no Basuke. Zapraszam zarówno do lektury, jak i dzielenia się opiniami.
Podkreślam, że jest to mój punkt widzenia, przemyślenia oparte na niemałym doświadczeniu. Choć na pierwszy rzut oka oceny mogą wydać się surowe, ''szóstka'' w mojej skali to niezła nota. Zainteresowanym polecam mój blog, na którym znajdziecie nie tylko recenzje nowych anime, ale także tych starych, wartych polecenia produkcji - lukawars.blogspot.com.
Uchuu Kyoudai
(Wstępna ocena: 6+/10)
Opis: Historia opowiada losy dwóch braci, Mutty oraz Hibito, którzy jako dzieci pragnęli wyruszyć w kosmiczną podróż. Hibito, w przeciwieństwie do starszego brata, spełnił swe marzenie, zostając astronautą. Kiedy Mutta zostaje zwolniony z pracy, w jego życiu następują niespodziewane zmiany.
Po dwóch epizodach mogę pewnie stwierdzić, że anime na dobre mnie wciągnęło. Niewyróżniający się grafiką i postaciami tytuł, na tle pozostałych śledzonych przeze mnie produkcji, wypada najlepiej. Szczerze mówiąc, moje oczekiwania względem Uchuu Kyoudai wywróciły się do góry nogami. Spodziewałem się poważniejszej obyczajówki z ambitną treścią, której dopatrywałem się w dążeniach Mutty do spełnienia młodzieńczych marzeń. Czekało mnie miłe zaskoczenie. Dostałem kapitalną komedię - taką prawdziwą, bez humoru sprowadzającego się do poziomu fan-serwisu i zboczonych bohaterów. Zabawne sceny to nie wszystko, czym ten tytuł może się pochwalić. Akcja rozwija się powoli, jednak poczynania głównej postaci - już na wstępnym etapie - porządnie zaabsorbowały moją uwagę. Liczę, że ta magia, skupiona wokół nowych przyjaźni Mutty, a także rekrutacji jego osoby do agencji kosmicznej, nie zniknie w dalszej części anime. Doszły mnie słuchy, że ma być to dłuższy serial. W obecnej formie taki stan rzeczy bardzo by mnie ucieszył. Prawdę mówiąc, irytowały mnie retrospekcje z dzieciństwa Mutty. Same w sobie są znośnie, ale zdecydowanie wolę śledzić wydarzenia czasu rzeczywistego. Nie sądzę, aby tytuł ten znalazł się w czołówce wiosennych premier. Mimo wszystko lekka i łatwo przyswajalna historia sprawia mi dużo radości. Warto zahaczyć oko o tę produkcję.
Zetman
(Wstępna ocena: 6/10)
Opis: Jin jest tajemniczym dzieckiem, posiadającym aureolę na dłoni oraz niezwykłe umiejętności w walce. Wychowywany przez dziadka, żyje wśród ubogiej ludności. W innym miejscu naukowiec Amagi poszukuje prof. Kanzakiego w celu uzyskania od niego informacji o pobycie ''gracza'' - genetycznie zmodyfikowanego człowieka o przydomku Zet. Wkrótce Jin wraz z dziadkiem zostaną zaatakowani przez tajemniczego mężczyznę, który przeobrazi się w potwora...
Moje obawy nie sprawdziły się. Po obejrzeniu zwiastuna spodziewałem się przeciętnej animacji, jednak pierwszy odcinek wybronił się przed moją krytyką. Anime ogląda się dobrze - nie tylko dzięki oprawie graficznej. Byłem zaskoczony wielością treści, które w jakiś sposób zmieszczono w jednym epizodzie. Szczęśliwie dla serii, fabuła jest zrozumiała nawet dla przeciętnie rozgarniętego odbiorcy. Scen walk jak na lekarstwo, ale wybaczam. Wprowadzenie traktowało o życiu małego Jina w świecie ścierających się ze sobą interesów ludzi ubogich i zamożnych. Obraz zdehumanizowanej cywilizacji w pełni oddaje sytuacja, w której opiekun chłopaka zostaje zaatakowany przez tajemniczego napastnika. Drugi odcinek przeniósł nas do znacznie późniejszych czasów, kiedy dorosły Jin przybliża się do prawdy o swoim pochodzeniu. Spotyka też dawno niewidzianych przyjaciół, którzy pomimo straconych lat, nadal pragną zaprowadzić sprawiedliwość na świecie. Komplikacje pojawiają się w chwili, gdy każda osoba z paczki przedstawia swój sposób na zaprowadzenie nowego ładu. W drugim odcinku mieliśmy do czynienia z kolejną mało spektakularną walką. Inną sprawą jest przyjemna dla oka transformacja Jina. Design głównych herosów wywarł na mnie wrażenie już na etapie wypuszczenia trailera. Wygląd stylizowany na amerykański komiks sprawia, że Zetman wygląda znacznie atrakcyjniej niż ostatnie marvelowskie ekranizacje - w moim odczuciu - nie mające prawa zaadoptować się na rynku japońskim.
Accel World
(Wstępna ocena: 6/10)
Opis: Historia krąży wokół ucznia szkoły średniej o imieniu Haruyuki. Pewnej jesieni roku 2046 napotyka on na swej drodze dziewczynę uczęszczającą do tej samej szkoły. Przez otrzymane od pięknej Kuroyukihimy tajemniczego oprogramowania, chłopiec trafia do wirtualnego świata Accel World. Tym sposobem szkolny nieudacznik staje się wojownikiem o przydomku „Burst Linker”.
Odcinek oceniłem na naciąganą szóstkę. Czemu? Nie przeszkadza mi sam fakt, że jest to anime o nerdach i dla nerdów (lub szerzej - dla nastolatków). Trochę się zawiodłem, jeśli chodzi o samą fabułę. Główny bohater, Haruyuki okazał się niezwykłym nieudacznikiem, który w najbardziej błahej sprawie dopatrzy się problemu i spisku mającego na celu wyeliminowanie go z gry zwanej życiem. Oczywiście można założyć, że jest to wierny obraz przeciętnego, posiadającego kompleksy nastolatka, który przed problemami ucieka do świata wirtualnego - stylizowanego na grę MMORPG „Accel World”. Irytuje mnie jego postać. Sądzę jednak, że wraz z rozwojem historii, chłopaka czeka znaczna przemiana - nie tylko w świecie wirtualnym, ale także tym życiowym. W kwestii obsady znacznie gorzej wypada kreacja Kuroyukihimy. W mojej ocenie jest to postać bezbarwna, szablonowa. Intrygująca, wszystko wiedząca „princess” (z całym szacunkiem dla smacznych wafelków), która zna odpowiedź na każde pytanie - nie potrafi jednak obronić samej siebie, więc wynajmuje do tego zadania największą ofermę w szkole. Jest oklepana, jest moe. Logika to pięta achillesowa tego anime. Z drugiej strony, czy ktoś wskaże mi skierowane do nastolatków, a przy tym logiczne anime? Tytuł ten to kolejne opium dla mas, które z całą pewnością przysłoni kilka wiosennych perełek. W pierwszym odcinku niewiele się działo. Zawiodą się osoby, które oczarowane zwiastunem oczekiwały dobrych walk na samym początku serialu. Po ostatniej scenie obawiam się, że nie będą one niczym się wyróżniały. Serii podjąłem się wyłącznie z pobudek rozrywkowych - liczę więc, że akcja z czasem się rozkręci.
Kuroko no Basuke
(Wstępna ocena: 6+/10)
Opis: Taiga Kagami dopiero co został przyjęty do liceum w Seirin. Szybko poznaje tam Tetsuyę Kuroko, członka szkolnej drużyny koszykarskiej, który okazuje się być szóstym zawodnikiem osławionej drużyny „Generation of Miracles”. Dwójka sportowców stawia sobie za cel dotarcie drużyną do międzyszkolnych mistrzostw w koszykówce, gdzie wśród rywali czekają na nich między innymi dawni towarzysze Kuroko.
Anime traktujące o sporcie nigdy mnie nie zawiodły. Po pierwszym odcinku Kuroko na Basuke jestem zadowolony. Wprawdzie oczekiwałem trochę żywszych scen, zwrotów akcji. Miałem niedosyt koszykówki (chociaż osobiście nie lubię tej dyscypliny). Podobała mi się za to zajawka głównego wątku. Z dialogów łatwo wywnioskować, że słynna drużyna „Generation of Miracles” została rozbita, a jej członkowie rozpierzchli się po świecie. Tym samym spodziewam się wyrównanych meczów z wrogimi klubami, na których czele stoi jeden z utalentowanych (posiadających unikatową zdolność) członków owej drużyny. A wydawało się, że w finałowym meczu na naszych głównych bohaterów będzie czekała drużyna „Pokolenia cudów” - zobaczymy, co przyniosą dalsze odcinki. Fabularnie anime zgarnia plusy. Lekki zawód sprawiła mi osoba Kuroko. Jakby nie patrzeć, jest to czołowa postać (myślałem, że również lider amatorskiej drużyny Seirin). Zadziwił mnie więc fakt, że chłopak o kobiecym uosobieniu wyznaje Taidze wierność i obiecuje wynieść go na szczyt (sweet gay story?). Nie to jest pasywna postawa, ale poddańcza. Wolałbym oglądać słabego bohatera, jednak będącego elementarnym spoiwem w drużynie. Póki co, widzę sługusa. ;-) Nie jest wykluczone, że w przyszłości Kuroko odgrywał będzie rolę lidera w anime (prawdopodobnie razem z Taigą). Jest to kolejna niewiadoma, której rozwiązanie znajduje się w dalszych odcinkach. Pod względem technicznym produkcja jest typowa dla sportowych tytułów, gdzie najważniejszym punktem pozostaje historia, natomiast oprawa audiowizualna jest jej niezłym uzupełnieniem. W efekcie mamy prostą kreskę, ale nie sprawiającą poczucia zaniedbanej. Pozytywnie odebrałem muzykę anime - jest naprawdę udana i z pewnością będzie dobrze komponowała się ze scenami meczy.
Nie zabrzmię ekscentrycznie, jeśli stwierdzę, że wiosna już w tej chwili wypada zdecydowanie lepiej niż ubiegły, zimowy sezon. Najlepsze jest to, że wiele premier dopiero przed nami.
Jednocześnie dobrobyt ten może wprawić w niezłe zakłopotanie, zwłaszcza grono osób nieobeznanych z anime. Być może w wyborze tytułów pomogą Wam poniższe recenzje, które przygotowałem w przypływie weny. Na pierwszy ogień cztery premiery: Uchuu Kyoudai (Space Brothers), Zetman, Accel World, Kuroko no Basuke. Zapraszam zarówno do lektury, jak i dzielenia się opiniami.
Podkreślam, że jest to mój punkt widzenia, przemyślenia oparte na niemałym doświadczeniu. Choć na pierwszy rzut oka oceny mogą wydać się surowe, ''szóstka'' w mojej skali to niezła nota. Zainteresowanym polecam mój blog, na którym znajdziecie nie tylko recenzje nowych anime, ale także tych starych, wartych polecenia produkcji - lukawars.blogspot.com.
(Wstępna ocena: 6+/10)
Opis: Historia opowiada losy dwóch braci, Mutty oraz Hibito, którzy jako dzieci pragnęli wyruszyć w kosmiczną podróż. Hibito, w przeciwieństwie do starszego brata, spełnił swe marzenie, zostając astronautą. Kiedy Mutta zostaje zwolniony z pracy, w jego życiu następują niespodziewane zmiany.
Po dwóch epizodach mogę pewnie stwierdzić, że anime na dobre mnie wciągnęło. Niewyróżniający się grafiką i postaciami tytuł, na tle pozostałych śledzonych przeze mnie produkcji, wypada najlepiej. Szczerze mówiąc, moje oczekiwania względem Uchuu Kyoudai wywróciły się do góry nogami. Spodziewałem się poważniejszej obyczajówki z ambitną treścią, której dopatrywałem się w dążeniach Mutty do spełnienia młodzieńczych marzeń. Czekało mnie miłe zaskoczenie. Dostałem kapitalną komedię - taką prawdziwą, bez humoru sprowadzającego się do poziomu fan-serwisu i zboczonych bohaterów. Zabawne sceny to nie wszystko, czym ten tytuł może się pochwalić. Akcja rozwija się powoli, jednak poczynania głównej postaci - już na wstępnym etapie - porządnie zaabsorbowały moją uwagę. Liczę, że ta magia, skupiona wokół nowych przyjaźni Mutty, a także rekrutacji jego osoby do agencji kosmicznej, nie zniknie w dalszej części anime. Doszły mnie słuchy, że ma być to dłuższy serial. W obecnej formie taki stan rzeczy bardzo by mnie ucieszył. Prawdę mówiąc, irytowały mnie retrospekcje z dzieciństwa Mutty. Same w sobie są znośnie, ale zdecydowanie wolę śledzić wydarzenia czasu rzeczywistego. Nie sądzę, aby tytuł ten znalazł się w czołówce wiosennych premier. Mimo wszystko lekka i łatwo przyswajalna historia sprawia mi dużo radości. Warto zahaczyć oko o tę produkcję.
(Wstępna ocena: 6/10)
Opis: Jin jest tajemniczym dzieckiem, posiadającym aureolę na dłoni oraz niezwykłe umiejętności w walce. Wychowywany przez dziadka, żyje wśród ubogiej ludności. W innym miejscu naukowiec Amagi poszukuje prof. Kanzakiego w celu uzyskania od niego informacji o pobycie ''gracza'' - genetycznie zmodyfikowanego człowieka o przydomku Zet. Wkrótce Jin wraz z dziadkiem zostaną zaatakowani przez tajemniczego mężczyznę, który przeobrazi się w potwora...
Moje obawy nie sprawdziły się. Po obejrzeniu zwiastuna spodziewałem się przeciętnej animacji, jednak pierwszy odcinek wybronił się przed moją krytyką. Anime ogląda się dobrze - nie tylko dzięki oprawie graficznej. Byłem zaskoczony wielością treści, które w jakiś sposób zmieszczono w jednym epizodzie. Szczęśliwie dla serii, fabuła jest zrozumiała nawet dla przeciętnie rozgarniętego odbiorcy. Scen walk jak na lekarstwo, ale wybaczam. Wprowadzenie traktowało o życiu małego Jina w świecie ścierających się ze sobą interesów ludzi ubogich i zamożnych. Obraz zdehumanizowanej cywilizacji w pełni oddaje sytuacja, w której opiekun chłopaka zostaje zaatakowany przez tajemniczego napastnika. Drugi odcinek przeniósł nas do znacznie późniejszych czasów, kiedy dorosły Jin przybliża się do prawdy o swoim pochodzeniu. Spotyka też dawno niewidzianych przyjaciół, którzy pomimo straconych lat, nadal pragną zaprowadzić sprawiedliwość na świecie. Komplikacje pojawiają się w chwili, gdy każda osoba z paczki przedstawia swój sposób na zaprowadzenie nowego ładu. W drugim odcinku mieliśmy do czynienia z kolejną mało spektakularną walką. Inną sprawą jest przyjemna dla oka transformacja Jina. Design głównych herosów wywarł na mnie wrażenie już na etapie wypuszczenia trailera. Wygląd stylizowany na amerykański komiks sprawia, że Zetman wygląda znacznie atrakcyjniej niż ostatnie marvelowskie ekranizacje - w moim odczuciu - nie mające prawa zaadoptować się na rynku japońskim.
(Wstępna ocena: 6/10)
Opis: Historia krąży wokół ucznia szkoły średniej o imieniu Haruyuki. Pewnej jesieni roku 2046 napotyka on na swej drodze dziewczynę uczęszczającą do tej samej szkoły. Przez otrzymane od pięknej Kuroyukihimy tajemniczego oprogramowania, chłopiec trafia do wirtualnego świata Accel World. Tym sposobem szkolny nieudacznik staje się wojownikiem o przydomku „Burst Linker”.
Odcinek oceniłem na naciąganą szóstkę. Czemu? Nie przeszkadza mi sam fakt, że jest to anime o nerdach i dla nerdów (lub szerzej - dla nastolatków). Trochę się zawiodłem, jeśli chodzi o samą fabułę. Główny bohater, Haruyuki okazał się niezwykłym nieudacznikiem, który w najbardziej błahej sprawie dopatrzy się problemu i spisku mającego na celu wyeliminowanie go z gry zwanej życiem. Oczywiście można założyć, że jest to wierny obraz przeciętnego, posiadającego kompleksy nastolatka, który przed problemami ucieka do świata wirtualnego - stylizowanego na grę MMORPG „Accel World”. Irytuje mnie jego postać. Sądzę jednak, że wraz z rozwojem historii, chłopaka czeka znaczna przemiana - nie tylko w świecie wirtualnym, ale także tym życiowym. W kwestii obsady znacznie gorzej wypada kreacja Kuroyukihimy. W mojej ocenie jest to postać bezbarwna, szablonowa. Intrygująca, wszystko wiedząca „princess” (z całym szacunkiem dla smacznych wafelków), która zna odpowiedź na każde pytanie - nie potrafi jednak obronić samej siebie, więc wynajmuje do tego zadania największą ofermę w szkole. Jest oklepana, jest moe. Logika to pięta achillesowa tego anime. Z drugiej strony, czy ktoś wskaże mi skierowane do nastolatków, a przy tym logiczne anime? Tytuł ten to kolejne opium dla mas, które z całą pewnością przysłoni kilka wiosennych perełek. W pierwszym odcinku niewiele się działo. Zawiodą się osoby, które oczarowane zwiastunem oczekiwały dobrych walk na samym początku serialu. Po ostatniej scenie obawiam się, że nie będą one niczym się wyróżniały. Serii podjąłem się wyłącznie z pobudek rozrywkowych - liczę więc, że akcja z czasem się rozkręci.
(Wstępna ocena: 6+/10)
Opis: Taiga Kagami dopiero co został przyjęty do liceum w Seirin. Szybko poznaje tam Tetsuyę Kuroko, członka szkolnej drużyny koszykarskiej, który okazuje się być szóstym zawodnikiem osławionej drużyny „Generation of Miracles”. Dwójka sportowców stawia sobie za cel dotarcie drużyną do międzyszkolnych mistrzostw w koszykówce, gdzie wśród rywali czekają na nich między innymi dawni towarzysze Kuroko.
Anime traktujące o sporcie nigdy mnie nie zawiodły. Po pierwszym odcinku Kuroko na Basuke jestem zadowolony. Wprawdzie oczekiwałem trochę żywszych scen, zwrotów akcji. Miałem niedosyt koszykówki (chociaż osobiście nie lubię tej dyscypliny). Podobała mi się za to zajawka głównego wątku. Z dialogów łatwo wywnioskować, że słynna drużyna „Generation of Miracles” została rozbita, a jej członkowie rozpierzchli się po świecie. Tym samym spodziewam się wyrównanych meczów z wrogimi klubami, na których czele stoi jeden z utalentowanych (posiadających unikatową zdolność) członków owej drużyny. A wydawało się, że w finałowym meczu na naszych głównych bohaterów będzie czekała drużyna „Pokolenia cudów” - zobaczymy, co przyniosą dalsze odcinki. Fabularnie anime zgarnia plusy. Lekki zawód sprawiła mi osoba Kuroko. Jakby nie patrzeć, jest to czołowa postać (myślałem, że również lider amatorskiej drużyny Seirin). Zadziwił mnie więc fakt, że chłopak o kobiecym uosobieniu wyznaje Taidze wierność i obiecuje wynieść go na szczyt (sweet gay story?). Nie to jest pasywna postawa, ale poddańcza. Wolałbym oglądać słabego bohatera, jednak będącego elementarnym spoiwem w drużynie. Póki co, widzę sługusa. ;-) Nie jest wykluczone, że w przyszłości Kuroko odgrywał będzie rolę lidera w anime (prawdopodobnie razem z Taigą). Jest to kolejna niewiadoma, której rozwiązanie znajduje się w dalszych odcinkach. Pod względem technicznym produkcja jest typowa dla sportowych tytułów, gdzie najważniejszym punktem pozostaje historia, natomiast oprawa audiowizualna jest jej niezłym uzupełnieniem. W efekcie mamy prostą kreskę, ale nie sprawiającą poczucia zaniedbanej. Pozytywnie odebrałem muzykę anime - jest naprawdę udana i z pewnością będzie dobrze komponowała się ze scenami meczy.