Nie ma jakiejś zasady, jak tłumaczyć anime. W tej kwestii nic nie zmieniło sie od lat 90, bo dalej jesteśmy skazani na podwójne tłumaczenie. Zazwyczaj dociera do nas już ocenzurowana amerykańska wersja i to ona jest bazą do tłumaczenia polskiego. Jako że w naszym kraju dalej panuje opinia, że co narysowane to dla dzieci, aktorzy również nawet nie próbują udawać, że mają do czynienia z poważną produkcją, a kolejną kreskówką. Czyli cenzurowanie mocniejszych słów, zamienianie słowa – zabić na zniszczyć. Różne tego typu zabiegi, które mają małemu człowiekowi za bardzo we łbie nie przewrócić.

 

Swoje wywody zacznę od Digimonów, czyli tej „podróbki pokemonów”. Tak moje pokolenie zareagowało, gdy stacja Fox Kids pozazdrościła sukcesu pokemonów i sprowadziła do nas Digimony, w pełni zdubbingowane. Efekt? W zasadzie to nie ma się do czego przyczepić. Nawet intro, które jest po prostu tłumaczeniem amerykańskiego, wypada bardzo dobrze i daję odpowiedniego kopa.

 

 

Powstały w podobnych czasach, co pokemony, dlatego nieraz były ze sobą porównywane. Uważam, że takie zestawienie jest niesprawiedliwe i krzywdzące trochę dla Digimonów. Cyfrowe stworki zaczęły swoją egzystencję jako figurki do zbierania od firmy Bandai, tak więc idea „złap je wszystkie” występowała również tu. Musze jednak powiedzieć z perspektywy czasu, że Digimony były moim zdaniem lepsze od swojego konkurenta. Miały po prostu cel fabularny, jakim było uratowanie świata. Bohaterowie nie byli nijacy, mieli swoje charaktery i nieraz potrafili się kłócić, aby oczywiście na końcu pogodzić się i pokonać wspólnie problem. Po prostu widziałem rozwój i dorastanie postaci, którego na próżno jest szukać w Pokemonach do dziś. Główny bohater ma dalej 10 lat i ciągle nie został mistrzem pokemonów.

 

Na fali popularności kieszonkowych potworów nasza stacja Polsat zaczęła masowo wypuszczać kolejne produkcje oparte na popularnych zabawkach czy kolekcjonowaniu. Tak dotarły do nas walki „bączków” Beyblade, czy karcianka  Yu-gi-oh.

 

Beyblade warto wspomnieć. Co prawda, pierwsza seria nigdy nie doczekała się pełnego dubbingu, a tylko żałosnej wersji z okropnym lektorem. Druga seria nazwana V-force została przez naszych polskich tłumaczy po prostu skrzywdzona. Na nasze nieszczęście zachowały sie odcinki i tutaj mała próbka tego, co dostaliśmy. Ja wiem, że to było dla dzieci, ale nawet wtedy te głosy były okropne, irytujące i źle dopasowane. To tak jakby 40-letni ludzie próbowali brzmieć jak dzieci i niespecjalnie im to wychodziło. Do tego masa angielskich słów, bo brzmią fajnie.

 

 

Dla ciekawskich, jeśli macie ochotę sprawdzić czy faktycznie przesadzam. Problem mógł tkwić w tym, że drugą serię dostarczył nam Fox Kids, a nie Polsat. Na tamte czasy Fox Kids nie miało pieniędzy na dobrze zrobiony dubbing.

 

Na temat Yu-gi-oh w zasadzie nie ma co się wypowiadać. Główne problemy dotyczyły samego anime, a nie tłumaczenia, które było dobre. Niestety nie znalazłem nic, co moglibyście sprawdzić. Intro było po prostu muzyką, tak więc nawet nie było czego nagrywać na jego potrzeby.

 

Nie wspomniałem jeszcze o trzecim graczu, stacja Cartoon Network, która w swoim paśmie Toonami zaczęła puszczać bardziej dojrzałe produkcje. Widzimy tutaj z resztą, że w tych czasach walczono o widza. Polsat miał swoje Pokemony i Yu-gi-oh to Fox Kids miało Digimony, a Cartoon Network Duel Masters, czyli kolejną karciankę. Jednak nie jest to wpis o rywalizacji produkcji dla dzieci w latach 1990-2000, a raczej o anime, więc skupmy się na kolejnym tytule. Mianowicie Tekkaman, bardziej znanym u nas, jako Teknoman

 

Historia wygląda następująco: w roku 2087 ziemia została zaatakowana przez Venomoidy, którymi dowodzi Darkon. Ludzie tworzą oddział kosmicznych rycerzy i razem z Teknomanem o imieniu Blade walczą ze złym najeźdźcą. U nas oczywiście pojawiła się ocenzurowana wersja amerykańska, bo oryginalny Tekkaman był wulgarny, brutalny, do tego niewiadoma była płeć jednej z postaci, powiedziałbym, że zostaliśmy ostro skrzywdzeni taką wersją. Czy przeszkadzało mi to za młodu? Absolutnie, bo podobnie jak Shaman King, Teknoman to przykład bardzo dobrze wykonanego dubbingu. Aktorzy, którzy wiedzą co robią i faktycznie potrafią się wczuć w sytuację. Teraz, co prawda wydaje mi się, że czasami przesadzają albo głosy są źle dopasowane. Na szczególne uznanie zasługuje  Jacek Rozenek, jeden z najlepszych aktorów dubbingowych, ostatnio znany z roli Geralta w Wiedźminie. Wcielił się on w głównego bohatera Blade’a i nawet dziś dobrze się go słucha. Pomimo tego, że Teknoman to po prostu bardzo dobre anime, a w wykonaniu polskim daje radę.  Widać, że ludzie odpowiedzialni za to wiedzieli, że tworzą coś przeznaczonego dla młodzieży, a nie dla dzieci. Starali się jak mogli i efekt nie jest tragiczny, a nawet bym powiedział, że bardzo dobry jak na lata 90.

 

 

Zanim przejdę już na sam koniec, wspomnę jeszcze o Muminkach i Pszczółce Mai czyli anime :P, które u nas w zasadzie były zdubbingowane perfekcyjnie, głównie z tego powodu, że produkcje te były kierowane do dzieci, więc aktorzy mieli szansę wykazać się i nie musieli specjalnie dużo emocji wkładać w swoją grę. Prawda jest taka, że jako młody człowiek, nie zwracamy na to uwagi. No i intro do Mai, które nagrał sam Zbigniew Wodecki. Przez wiele lat nawet myślałem, że to właśnie polska produkcja.  Teraz co prawda głosy wydają mi się sztuczne i strasznie irytujące, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że lepiej czasami po prostu odpuścić i dać wypowiadać się nostalgii.

 

Na koniec coś, co jest ogólnie uważane przeze mnie za najlepszą próbę dubbingu. Mianowicie Shaman King.  Zaczynając od dynamicznego i świetnie zaśpiewanego intro, pełnego, że się tak wyrażę mocy.

 

 

Poprzez całkiem dobrze dobrane głosy i branie siebie na serio. Tutaj najbardziej irytowało mnie właśnie zastąpienia słowa zabić wszelkimi innymi synonimami, głównie zniszczyć. Jednak można powiedzieć, że był to pierwszy udany dubbing w pełni wykonany przez stację Jetix, czyli stare Fox Kids. Udało im się to jak najbardziej. Dostaliśmy pełny produkt, który nie odstrasza i może stawać nawet wyżej od swojego amerykańskiego pierwowzoru. Głosy są po prostu lepiej dobrane i bardziej dojrzałe, nie ma tego wrażenia, że słuchamy dorosłych udających dzieci, tak jak w przypadku Beyblade. Shaman King jest też jednym z ostatnich anime, które oglądałem w telewizji.

 

Muszę przyznać, że anime przeszło dość długą drogę w naszej rodzimej telewizji. Jednak ostateczny efekt nie jest taki zły. Dla nas, fanów, są to i tak bardziej ciekawostki, a niżeli sposób oglądania swoich ulubionych produkcji. Do tematyki dubbingu jeszcze powrócimy.