Cosplay to, jak każdy z was wie, przebieranie się za znane postacie z popkultury. Nam najbardziej są znane przebieranki za postacie związane z mangą i anime, ale także gier czy filmów. Poza strojem uczestnik podczas konkursu ma przedstawić jakąś scenkę z udziałem tej postaci. Co takiego przekaże - to już jego własna inwencja.

 

Tutaj pojawia się dla mnie pierwszy problem jako dla osoby, która już od jakiegoś czasu występuje. Oczywiście rozumiem, że osoby i ich możliwości aktorskie są lepsze lub gorsze, jednak wielu początkujących powinno popracować nad czymś, co nazywa się spójność.

 

Mówię tu na przykład o niezapoznaniu się z zachowaniem postaci, czy po prostu robieniu czegoś, co tylko dla autora jest zrozumiałe. Oczywiście cenię sobie artyzm, jak to każdy „aktor”, jednak ten artyzm musi być zrozumiały i jasny w przekazie. Nie można tak samo wykonywać męskiego playbacku, będąc damską postacią. Przy okazji nie miałem pojęcia, że ruszanie ustami może być tak trudne. Rozumiem - stres i wszystko inne, jednak tutaj mała rada, co robimy, kiedy nie pamiętamy słów. Staramy się powtarzać cały czas coś, cokolwiek, nawet głupiego, u mnie np. działało „czekolada-marmolada” :P

 

Następna sprawa - spójność z tym, kogo się chce przedstawić i w jaki sposób. Oczywiście, kiedy robimy coś „dla jaj” to już takie wymogi nas nie interesują, jednak musi to być naprawdę zabawne i jednak zgadzać się z postacią. Z tego, co mi wiadomo, najbezpieczniejsze są tzw. wyolbrzymienia zachowań czy relacji bohaterów do niespotykanego, wręcz absurdalnego poziomu. Nie chcę skupić się wyraźnie na wyrażaniu ekspresji postaci, bo to nie jest łatwe i wymaga lat praktyki. Jednak to, co mi się rzuca w oczy, gdy oglądam amatorów lub nawet profesjonalistów, to zagubienie na scenie. Nie chodzi mi to o stres, bo ten da się łatwo zminimalizować. Tutaj raczej zapominają, że scena to coś innego, że są tam oglądani i nie mogą odwracać się plecami do widowni. Małe gesty muszą być odpowiednio zwolnione i dobrze przedstawione, aby były widoczne, ponieważ nikt ich nie zauważy. Ekspresja twarzy, która jest główną bronią oraz dobre wyczucie także są bardzo istotne. Jeśli jednak przesadzicie, to zrobicie parodię a nie przekażecie tego, co chcecie.

 

Teatr to emocje, umiejętność przekazania ich widowni. Jeśli tego się nie potrafi, to występ będzie niedoceniony.

 

Zakłopotanie związane ze stresem na scenie w przypadku, gdy zdarzy się coś niezaplanowanego. Jest na to tylko jedno rozwiązanie. Pamiętajcie, że na scenie trzeba myśleć. Nikt poza wami nie wie, jak ma wyglądać występ. Jeśli pomylicie się, to błąd nie zostanie zauważony jeśli szybko coś wymyślicie, szczególnie w grupie, np. gdy przedstawienie to głównie układ choreograficzny. Skoro już o tańcach mowa, nie wymagam, aby wyglądały jak z teledysków. Na scenie są amatorzy, nie każdy jest urodzonym tancerzem. Jednak w przypadku układów do muzyki azjatyckiej należy pamiętać głównie, że jest to muzyka dynamiczna i układ tak samo powinien taki być. Złe dopasowanie muzyki do sytuacji to bardzo duży błąd, a salsa w wykonaniu dwóch dziewczyn nie jest zbyt atrakcyjna, zwłaszcza, że postaci przedstawione nigdy nawet nie tańczyły.

 

Oczywiście, jeśli przyrównać prawdziwy teatr do krótkich scenek przedstawionych przez amatorów, jestem pod wrażeniem zaangażowania i pomysłowości. Niestety są one nieraz nietrafione i niespójne z całością. Wiele osób woli więcej czasu poświęcić czasu na widowiskowy kostium, aniżeli zrobić coś co, przedstawi postać w dobry i pomysłowy sposób. Tutaj mogę przywołać niedawny Love6, gdzie zwycięzca eliminacji na Euro Cosplay przedstawił Króla Thranduil z Hobbita wyolbrzymiając cechy typowe dla władcy i co takiego mógłby robić, gdy nikt nie patrzy. Pomysłowe, ciekawe i nieoczekiwane. Łamie to pewną spójność, ale jest przedstawione jako parodia każdego dowolnego władcy i to sprawia, że jest dobra. Na pewno będzie się to rozwijać. Cosplayerów jest teraz coraz więcej. Im dłużej wszelkie dzieła popkultury będą dostarczać nam materiałów, to raczej przebierańców nie zabraknie. Jeśli jest to dla nich sposób, aby spędzić dobrze czas, nie marnować go przede wszystkim na coś innego mniej konstruktywnego, to ja jestem jak najbardziej za. Jednak czy cosplay to też aktorstwo? Jak najbardziej. Występy na scenie przedstawiające jakąkolwiek treść są sztuką, mniej lub bardziej udaną, ale jednak sztuką. Uważam. że cosplayerzy powinni zainteresować się światem teatru. Dla mnie osobiście cosplay to nie tylko proste przebieranie się, ale zaprezentowanie, jak widzi się daną postać, jak ona na nas wpływa. U wielu to widać, że kochają być Luffym z One Piece, Natsu z Fairy Tail czy Goku z Dragon Balla, a u niektórych, że robią to, bo po prostu podoba im się dana postać. Tylko to jest coś na zasadzie ignorancji, „zrobię tę postać, bo jest ładna”, nie interesując się tak naprawdę, kim jest i jak się zachowuje.