Zanim zacznę "rzucać mięsem", chciałbym zaznaczyć, że sam serię oglądałem na bieżąco (gdy ukazywały się epizody) i moje zdanie, wraz z kolejnymi odcinkami, zmieniało się ze skrajności w skrajność. Jednak postaram się powstrzymać emocje na wodzy i wszelkie "za" jak i "przeciw" przedstawię jak najbardziej obiektywnie. Nie mógłbym zapomnieć o ważnej kwestii, w artykule są spoilery więc jeśli nie oglądałeś/aś anime Sword Art Online to polecam przerwać czytanie w tym momencie.
SAO 'ssało' ponieważ...
Adaptacja pod postacią anime pomijała wiele aspektów ukazanych w nowelce
Jest to argument podawany najczęściej przez osoby, które już wcześniej czytały nowelkę lub już po pierwszym odcinku postanowiły po nią sięgnąć. Nawet osobie, która oglądała tylko ekranową wersję, akcja mogła wydawać się przeskakiwać niezwykle szybko (1 piętro, potem 20, za chwilę 50+), jednak prawda jest taka, że mogli obrać wolniejsze tempo nie pomijając pewnych scen z nowelki. Przykładowo, dopiero w dalszej części zostało wytłumaczone w jaki sposób bohaterowie przez tyle czasu byli w stanie grać w grę tj. ich prawdziwe ciała zostały przeniesione do szpitala, podczas gdy w nowelce zostało to "ukazane" na początku. Każdy szanujący fan serii nie lubi gdy animatorzy nawet w małym stopniu zmieniają oryginał.
Wątek miłosny przesłonił przygody i walki
Nawet widząc sam tytuł człowiek nastawia się na coś w rodzaju "o super będą walki na miecze (ang. sword - miecz) i przygody", tymczasem już po paru odcinkach (bo nawet nie w połowie) seria zeszła z tego toru i dostaliśmy prosto na twarz przesłodzoną sielankę Kirito i Asuny. Fakt, że druga część serii skupiła się na tym wątku jeszcze bardziej, pogorszył tylko sprawę, wiele osób w tym momencie rzuciło dalsze oglądanie tego anime. Oczywiście wątek miłosny nie jest niczym strasznym, odpowiednio poprowadzony może nawet dodać smaczku do serii.
Zniszczony potencjał świata
Poniekąd wiąże się to z wątkiem miłosnym, ale jak już wspomniałem, odpowiednio poprowadzony by tylko pomógł zamiast przeszkadzać. W tym podpunkcie chodzi jednak o sam fakt, że został nam ukazany ogromny świat MMO, który mógłbyć eksplorowany, bohaterowie mogli się rozwijać, pojawiłyby się nowe wątki (niekoniecznie miłosne), a jednak wszystko zostało sprowadzone do gruntu już po ok. 12 odcinkach (i nie zapowiada się, że 2 sezon to naprawi). Autor najwidoczniej chciał zaskoczyć czytelników, ale tylko się pogrążył. Przeniesienie SAO do innej gry, robienie sztucznego wątku z ratowniem Asuny - "to nie miałobyć tak" powiedziały rzesze fanów.
SAO było świetne ponieważ...
Miało niesamowitą grafikę i muzykę
Niezaprzeczalnie studio animacji sało z siebie wszystko i zaprezentowało bardzo ładne anime - graficznie. Muzyka również była klimatyczna, zwłaszcza podczas walk. Czy może to jednak wystarczyć, żeby lubić jakieś anime mimo innych braków? Według niektórych tak, takim osobom SAO się podobało. Opening chyba każdy (nawet hejter) potrafi zanucić.
Było o MMO
Tak właściwie to VRMMO (Virtual Reality Massively Multiplayer Online). Jest to chyba najmocniejszy argument "za". Nawet w Polsce wielu fanów mangi i anime ma styczność z grami typu massive multiplayer. Anime w tym klimacie było strzałem w dziesiątkę - ludzie od razu rzucili się do oglądania. Zdobywanie poziomów i umiejętności przez bohaterów serii to coś zupełnie innego (jednocześnie bliskie światu gier) niż w standardowych anime osadzonych w świecie fantasy. Lubisz gry i oglądasz anime? To coś dla Ciebie.
Przyznam, że w okresie gdy ukazywało się SAO grałem w jedno MMO (Neverwinter) i wysyp graczy, uważających się za "solo master" jednocześnie naśladujących Kirito, był przerażająco duży. Ta tendencja nadal występuje, widać jak SAO odbiło się na społeczności fanów gier - w końcu każdy chce pokazać jaki jest świetny i jak radzi sobie ze wszystkimi bossami sam.
Było perełką w morzu słabych serii
Nowe sezony anime (opiewające zazwyczaj w około 25 nowych tytułów) mają miejsce co kwartał. Większość z serwowanych produkcji nie jest jednak godne uwagi, taką sytuację wykorzystało SAO. Ludzie byli już znudzeni natłokiem moe i nagle pojawiło się coś nieoczekiwanego, niczym rycerz na białym koniu, przygody Kirito wywołały powiew świeżości. Fandom miał w końcu co oglądać, o czym wspólnie dyskutować nad kolejnymi odcinkami. Tydzień w tydzień na facebooku widziałem ludzi komentujących wydarzenia w SAO - to samo było rok później z Shingeki no Kyojin. Zastanawiam się, czy gdybym nie znał wówczas SAO i teraz po nie sięgnął (bez żadnych poleceń od znajomych czy coś w tym rodzaju) to wywołałoby takie same emocje jak oglądanie przed 2 laty tydzień w tydzień?
Seria ma swoje plusy i minusy, ciekawe czy drugi sezon zatytułowany Sword Art Online II (mający już bardzo mało wspólnego z mieczami i samym światem SAO - czyli Aincrad) będzie w stanie utrzymać widownię w napięciu, czy jednak wywoła tylko jeszcze większe oburzenie?
Swoją drogą, przyznam, że interesowałby mnie tasiemiec osadzony w Aincrad, nie żeby wszystko rozegrało się tam w 12 odcinkach, tylko w 300+. Shonen w MMO to mógłby być dobry wybór (Hunter x Hunter miał tylko krótki arc tego typu i był godny uwagi).
Dzięki za przeczytanie, podzielcie się swoim zdaniem, dlaczego Wy lubicie/nie lubicie Sword Art Online. Może czegoś Wam w nim brakowało?