Całe wydarzenie miało miejsce na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, które są tylko nieznacznie oddalone od dworca PKP, więc z dostaniem się na miejsce raczej nikt nie miał problemu. Gorzej już z samym wejściem. Bramy Pyrkonu oficjalnie miały otworzyć się o 12:00 w piątek, ale już od rana w pobliżu targów koczowały tłumy konwentowiczów. Nic dziwnego, w zeszłym roku zanotowano ponad 30 tysięcy uczestników, tym razem liczba ta jeszcze wzrosła.

 

Gdy rozpoczęło się wpuszczanie pierwszych chętnych, większość stałych bywalców od razu skierowała się do hali sypialnej, w której ostatecznie pomieściły się tysiące konwentowiczów. Kiedy ruszyły pierwsze atrakcje ludność rozproszyła się po terenie targów. Warto zaznaczyć, że zmieniony został układ hal tzn. niektóre z zeszłorocznych obiektów nie zostały udostępnione, a w zamian za to pojawiły się inne budynki, o mniej lub bardziej wygodnej lokacji. Osobiście przyznam, że układ z zeszłego roku bardziej mi się podobał, wszystko było pod ręką, a tym razem hala sypialna była znacznie oddalona od stoisk wystawców, więc pieszych wycieczek nie było końca. Jeśli już jesteśmy przy budynkach, to z pewnością na plus był fakt, że na zewnątrz, przy hali jadalnej, pojawiła duża ilość stolików pod parasolami, dzięki czemu samo spożywanie jedzenia nabierało charakter festiwalowy.

 

Nie chcę strzelić gafy, ale o ile dobrze pamiętam wystawcy  zajmowali dwie ogromne hale. I bardzo dobrze. Dlaczego? Gdyż było ich niewiarygodnie dużo. Na każdym kroku można było trafić na sklep z przeróżnymi gadżetami sci-fi, książkami, zabawkami, figurkami, czego tylko dusza fantasty zapragnie. Nie zabrakło oczywiście sklepów „mangowych”, pojawiło się między innymi kilka dobrze nam znanych wydawnictw promując swoje najnowsze pozycje. Jeśli kogoś nie interesowały sklepy to mógł po prostu podziwiać wystawy np. ogromnego Smoka, lub cuda z klocków LEGO, a nawet pojazd rodem z filmu Mad Max: Na drodze gniewu.

 

W tym roku na Pyrkonie nie zabrakło nawet zawodów e-sportowych. Może nie było to coś na miarę IEM-u, ale fani Doty 2 lub LoLa z pewnością znaleźli coś dla siebie.

 

 

Przejdźmy jednak do atrakcji, których było lekko mówiąc dużo. No dobra, bardzo dużo. Niestety jak to bywa na wydarzeniach tego typu, wiele z ciekawych punktów programu odbywa się w tym samym czasie więc nie na wszystkim można być, a szkoda. Kontynuując pomysł z zeszłego roku, organizatorzy stworzyli zapisy na niektóre z bardziej obleganych atrakcji, żeby uniknąć sytuacji, w której setka uczestników tłoczy się w małej sali. Ale na szczęście było też dużo punktów, które można było odwiedzić bez zapisów.

 

Przy okazji warto wspomnieć, że dla ułatwienia atrakcje zostały podzielone na bloki, więc jeśli nie interesowały Was RPG-i lub LARP-y to dzięki rozpisce mogliście wybrać coś specjalnie pod swój gust. Nie zabrakło także kącika dziecięcego, który bardzo dobrze się przyjął. Na Pyrkonie, w przeciwieństwie do konwentów m&a, pojawiają się całe rodziny z małymi dziećmi więc taki blok był bardzo dobrym pomysłem.

 

Program atrakcji znajdziecie pod tym adresem.

Nie mógłbym zapomnieć o zaproszonych gościach. Jednym z ciekawszych aspektów Pyrkonu są właśnie sławne osobistości, czyli przeróżni pisarze, twórcy komiksów, czy filmowcy, którzy odwiedzają to wydarzenie i chętnie dyskutują z fanami. Listę gości można znaleźć również na oficjalnej stronie wydarzenia.

 

 

Czym byłby jednak festiwal fantastyki bez osób przebranych za przeróżne postacie z popkultury. Innymi słowy mówiąc cosplay! Na terenie Pyrkonu roiło się od fantastycznie wykonanych strojów. Rzecz jasna, w związku z nową trylogią Gwiezdnych Wojen, najczęściej można było natknąć się na Kylo Rena, lub szturmowców. Pojawiło się także kilku Deadpoolów, z wiadomych przyczyn. Nie zabrakło jednak postaci ze świata mangi & anime, gdyż fani japońskich animacji uwielbiają się przebierać. Zwieńczeniem stań co niektórych był udział w Maskaradzie, czyli pokazie strojów, w którym można było zdobyć ciekawe nagrody.

 

Tutaj chciałbym przytoczyć pewną sytuację, której byłem świadkiem w hali wystawców. Ojciec prowadził niepełnosprawnego syna na wózku inwalidzkim, gdy na ich drodze stanęli cosplayerzy Rey i Kylo Rena z najnowszej części Gwiezdnych Wojen. Do dzisiaj pamiętam uśmiech jaki się pojawił na twarzy chłopca, gdy ta dwójka zgodziła się pozować z nim do wspólnego zdjęcia. Tym właśnie jest cosplay, to nie zwykłe przebieranie dla zabawy, to coś co przynosi radość nie tylko cosplayerom, ale i wszystkim dookoła. Założę się, że podobnych sytuacji na całym festiwalu było znacznie więcej.

 

Wyniki z Maskarady dostępne są tutaj: Link

 

 

W podsumowaniu zamieszczę jeden duży minus tegorocznego Pyrkonu. O ile sam festiwal był niesamowitym wydarzeniem i za rok będzie pewnie równie dobry, to jest rzecz, o której muszę wspomnieć. Chodzi o kolejkę. I to nie kolejkę przy wejściu, tylko o kolejkę po identyfikatory. Każdy kto zamówił wejściówkę w przedsprzedaży mógł odebrać na miejscu identyfikator już na terenie konwentu, jednak rozdawanie ich szło strasznie niesprawnie przez co w piątek niemal do wieczora obserwowałem ludzi stojących w kolejce  czekających na identyfikator. A co z tymi, którzy płacili na miejscu? Cóż, oni od razu otrzymywali identyfikator. I gdzie tu logika?

 

Nie kończmy jedna tej relacji tak negatywnym aspektem. Pyrkon 2016 to naprawdę udany festiwal, miał swoje gorsze strony, ale nadal warto w przyszłym roku pojawić się w Poznaniu.


Zapraszam również do galerii wykonanej przez naszą koleżankę z redakcji: Link

 

Tagi Konwenty